Baśnie i legendy Pomorza Zachodniego: Honorny Mietek

Była połowa lat 80-tych. Wraz z grupką przyjaciół płynąłem kajakiem Drawą, a następnie Pilicą. Rozbiliśmy namioty przy drodze prowadzącej do „tajnego” radzieckiego miasta. Moim zadaniem była aprowizacja. Niestety, w pobliskiej wiosce sklep był nieczynny. Poradzono mi bym pojechał do „Ruskich”, którzy przymykają oko na wizyty miejscowych w „zonie”, a w ich „magazinach” można płacić złotówkami.

Udało mi się pożyczyć rower, całkiem znośny, tyle że bez hamulców. Jednak na posterunkach przed miastem nikt mnie nie zatrzymywał. Tak jakby krasnoarmiejcy udawali, że mnie nie widzą. Gnałem jak szalony, co skończyło się tym, że kiedy na jednym ze skrzyżowań drogę zajechała mi wielka ciężarówka, nie mogąc zastopować, wykręciłem kierownicę i wjechałem na zapełniony plac apelowy jakiejś jednostki. Przejechałem pełnym pędem wzdłuż szpaleru sałdatów, po czym wylądowałem na kupie koksu. A oni dalej jakby mnie nie zauważali!

Prowadząc rower przy sobie, doszedłem do sklepu. I dopiero tam ktoś się do mnie odezwał. Osobnik niepospolity, o wyglądzie zgoła nie wojskowym, a w dodatku ględził mową czystą, ojczystą:

  • Koleś, dołóż się do winka. Oddam jak tylko rentę przyślą„.

Nie brakowało mu wiele, więc bez problemu się dołożyłem. Za to na odjezdnym ów osobnik poczęstował mnie winkiem – a nie był to nasz pospolity kwach na siarze, lecz legendarny portwajn 777.

  • A kapustę oddam, bo ja jestem honorny Mietek!” – rzekł na pożegnanie.

I oto po z górą 30 latach znów znalazłem się w mieście B.S. I nagle znów widzę onego Miecia. Nawet zbytnio się nie zmienił, tyle że teraz jest z drzewa, a nie z krwi i kości. A pod nim błyszczy w słońcu moneta! Znalazłem pod nim 5 złociszy – co mniej więcej odpowiada sumie pożyczonej mu przed laty. Uwierzycie?! A jednak to naprawdę honorny Mietek!

Tekst i zdjęcie: Jaro Reski 

kpdreskiego.blogspot, zobacz FB: tutaj

Kraina Poplątanych Dróg, zobacz FB: tutaj

prawa autorskie zastrzeżone