Wieża Upiornego Kolejarza

Poniższą legendę opowiedział mi w początkach lat 80-tych kierownik pociągu, gdym zmierzał ze Szczecina do Szczecinka:

“Pewien kolejarz z Drawska wiódł był upiorny żywot – a to za sprawą wyjątkowo zołzowatej małżonki. Tedy kiedy wracał z trasy, miast w miasto iść: do pieleszy domowych, albo jakiego baru (gdzie przecie siedziałby jako na świeczniku), lazł do wieży kolejowej, by te swoje ciężko zapracowane pół literka wysączyć w towarzystwie miejscowego diabła. Aż mu dnia pewnego (a może to nocką było) ów diabeł rzeczony rzekł:

“Po co masz się chłopie kolejowy męczyć? Zapisz mi to i owo, a ja ci za to problem życiowy rozwiążę”.

Kolejarz na układ przystał, diabeł babę zaciukał, ale że ciut był wcięt, to hałasu przy tym narobił tyle, iż przy tym ciukaniu dorwało go MO. Wlepili mu normalne 25. Kolejarz zaś szczęśliw, chcąc pewnie bóle ucapionemu osłodzić, zaopiekował się jego diablicą, która była całkiem-całkiem anielską niewiastką.

Latek przeszło naście, a wraz z nimi amnestyja. Wraca diabeł do Drawska i w pierwszym lepszym barze na własne uszy przekonuje się, że prawdą było co mu bracia garujący z mamra nadawali. Tedy chwyta siekierę sprzed domu obywatela Malinowskiego i z tymż narzędziem zbrodniczym do własnego zachodzi, gdzie diablicę-anielicę akurat w objęciach miłosnych z owym kolejarzem przezeń niegdyś tak uszczęśliwionym zastaje. Ten jednako, jak na kolejarza pomorskiego, drawskiego, przystało – czujnym jest, i przez okno bieży wprost do pobliskiej wieży. Diabeł za nim. Siekierę ściskając w dłoni niczym bojowy tomahawk.

Co dalej było, tego nikt nie wie. Faktem jednak, że rankiem dnia następnego diabła onego znaleźli pod wieżą ze skręconym karkiem, zaś kolejarza już nikt nigdy w Drawsku nie zobaczył. Mawiają iże jego duch upiorny do dziś z wieży onej wyje po nocach i na układy z diabłem sobaczy… Co ciekawe diablica-anielica też z zniknęła z miasta Drawska. Powiadają ludziska, że straszy ona w wieży sąsiedniej, a klątwa z nieba wysokiego nie pozwala się jej na powrót połączyć z ukochanym kochaneczkiem, choć odległość między wieżami taka jak rzut czapką kolejarską…”.

To rzekłszy pan kierownik pociągu zdjął czapkę, by obetrzeć z czoła pot, a ja zadumałem się nad kolejarskim losem…. Ot, taka stara, kolejarska legenda. Był w niej też i morał, lecz go nie pamiętam. Wspomnę, napiszę…

 

Tekst i zdjęcie: Jaro Reski 

kpdreskiego.blogspot, zobacz FB: tutaj

Kraina Poplątanych Dróg, zobacz FB: tutaj

prawa autorskie zastrzeżone