“Mój pomysł jest mojszy niż twój”, czyli jak się temperuje pracę radnych…

Cały czas wychodzę z założenia, że dziennikarze są po to, by patrzeć władzy na ręce. Nic zatem dziwnego, że jeśli to się aktualnej władzy nie podoba, krytyczny dziennikarz będzie określany jako „nasłany przez opozycję”. Kiedy władza się zmieni, a dany dziennikarz nadal będzie patrzył na ręce zmienionej władzy, będzie nadal nazywany albo jako sprzedany, albo ponownie „nasłany przez opozycję”. Oczywiście w domyśle: nie za darmo.

A prawda jest oczywiście zgoła inna. Po prostu: jeśli chcemy dobrze wykonywać swój zawód, narażamy się wszystkim. Ale jest różnica pomiędzy krytykanctwem a krytyką. Ta powinna być konstruktywna. I niestety, ale jeśli inaczej zostanie ten felieton odebrany, powodów trzeba szukać gdzie indziej. A skupiam się dziś oczywiście na ostatnim posiedzeniu Komisji Społecznej.

Jestem zdegustowana – mówiąc delikatnie – sposobem, w jaki ta komisja się rozpoczęła i w jaki zakończyła. Bardzo lubię radną Małgorzatę Grotto. Rozmawiałyśmy wiele na temat tej komisji. I nie rozumiem, po prostu nie rozumiem, jak można publicznie, przy zaproszonych gościach, już w pierwszych minutach  rozpocząć dyskusję od „ustawiania” radnej Brączyk prośbą, iż „ma nie wchodzić w kompetencje prowadzącej”. Obserwując wiele posiedzeń tej komisji nie zauważyłam, by ktokolwiek wchodził w kompetencje przewodniczącej, a już na pewno nie radna Brączyk. Odnotowałam tę uwagę myśląc, że obie radne porozmawiają sobie na osobności. Ale nie.

Zasadniczo przebieg komisji był zadowalający, padło wiele konkretów, aczkolwiek szkoda, że żaden z posłów nie mógł choć na chwilę się włączyć do dyskusji. Rozumiem jednak, że trwało posiedzenie Sejmu. Może ważniejsza była awantura o 80 milionów złotych na psychiatrię dziecięcą, które posłowie PiS odrzucili, by za chwilę ogłosić, że przyznane będzie aż 220 milionów na tenże kierunek. Bo „mój pomysł jest bardziej mojszy niż twój”. Ile będzie w rzeczywistości, zobaczymy, bo to temat na inną, jakże ważną, dyskusję.

Niemniej w polityce pomysły się liczą i niestety, ale właśnie najwyraźniej pomysły, i co gorsza: dobre pomysły radnej Brączyk, w tym wniosek o pilne zwołanie Komisji Społecznej,  musiały zaboleć wielu radnych. Podobnie jak wiele innych dobrych pomysłów innych radnych. Z góry muszą zostać skreślone, bo to nie jest pomysł opcji rządzącej. Kiedy padł pomysł radnego Bejnarowicza odnośnie powołania spółki miejskiej lub miejskiej jednostki podstawowej opieki zdrowotnej, odniosłam wrażenie oporu wobec tej propozycji, bo znów ta straszna opozycja coś wymyśliła i trzeba to storpedować. Tak z założenia. Lepiej przecież pisać listy, maile, organizować mało wnoszące konferencje niż chociaż raz przyznać, że i w opozycji czasem są radni, którzy mogą mieć dobre pomysły? Gdzie tu jest działanie dla dobra mieszkańców? Wspólne…?

Komisja, jak wspomniałam, przebiegała zgodnie i o tej wstępnej uwadze dałoby się zapomnieć, gdyby nie końcówka. Otóż przewodnicząca zwróciła publicznie uwagę radnej Brączyk.  Zacytuję w całości:

Ja mam jeszcze jedną sprawę w sprawach różnych. Renata, bardzo cię proszę: nie zwołuj komisji medialnie bez mojej wiedzy i drugie: nie zwołuj gości bez konsultacji ze mną na komisję społeczną. Mogłaś to zrobić zupełnie inaczej. Uwierz mi, że ja w momencie, kiedy pojawiła się informacja o tym, że jest w Kołobrzegu problem dotyczący dzisiejszych tematów, ja nie byłam na bieżąco, ponieważ zajmowałam się innym, bardzo ważnym problemem, czyli organizacją jedynych w Kołobrzegu stacjonarnych półkolonii dla dzieci. Dowiedziałam się o tym z mediów poprzez to, że został przedstawiony twój apel o zwołanie komisji. I po co to zrobiłaś…?

Mnie osobiście przyznam, zatkało. Jeśli urażę inne media, to przepraszam, ale o wniosku radnej dotyczącym zwołania komisji napisał chyba tylko nasz portal, więc wzięłam te słowa przewodniczącej również do siebie. Kolejność była następująca: radna po złożeniu wniosku o pilne zwołanie komisji zamieściła informację o tym u siebie na profilu. My dość często korzystamy z publicznych profili radnych, by informować o ich działaniach, złożonych interpelacjach i jeśli jakiś radny ma pretensje, że rzadko się u nas pojawia, powinien przejrzeć swój profil, ale to tak na marginesie. Nie inaczej było tym razem: po prostu skorzystaliśmy z informacji o złożeniu takiego wniosku, zamieściliśmy informację, temat był przecież gorący. Radna do nas osobiście ani nie pisała, ani nie informowała i zapewne inne media również nie otrzymały żadnej osobnej informacji od radnej. To jest właśnie praca radnych, oni powinni być aktywni, a tym czasem wychodzi na to, że powinni pytać o pozwolenie na wykonywanie swojej pracy? Czy na swoim profilu mają zamieszczać jedynie – przepraszam za kolokwializm – jakieś nic nie znaczące „bzdety”…? Kiedy przewodniczący opuszczał klub Kołobrzeskich Razem, wysłał pismo do dziennikarzy. Jak przychodzą jakieś ciekawe pisma do Rady, media są o tym informowane. A tu się okazała wielka afera, bo radna złożyła wniosek o zwołanie Komisji.

W mojej opinii radna zareagowała na sytuację właściwie: konkretnie, szybko i na czasie. Tak właśnie powinni radni reagować. Tymczasem obrywa publiczny ochrzan za to, że… wykonuje swoją pracę. W mojej ocenie przewodnicząca komisji powinna być zadowolona, że ma radnych chętnych do pracy zwłaszcza kiedy – jak w tym przypadku – sama nie była w stanie zareagować odpowiednio szybko ze względu na swoje obowiązki zawodowe.

Radna Brączyk moim zdaniem niepotrzebnie przepraszającym tonem odpowiedziała przewodniczącej, ale przypuszczam, że z zaskoczenia każdy by się wytłumaczył.  Przewodnicząca dodała potem, że „była zła, wkurzona, bo myślała, że radna złożyła ten wniosek w celach populistycznych”. Rozmowa była potrzebna, pewnie, i tu się zgadzam, ale zdecydowanie taka rozmowa nie powinna mieć miejsca na forum publicznym. To było kompletnie niepotrzebne i – moim oczywiście zdaniem – całkowicie przyćmiło obraz posiedzenia, które samo w sobie było merytoryczne, jak zresztą inne posiedzenia tej komisji z tą właśnie przewodniczącą. Radni powinni zamknąć  posiedzenie i porozmawiać w cztery oczy, bez wplątywania w takie dyskusje dodatkowej publiki.

Jak zaznaczyłam: komisja społeczna jest jedną z ważniejszych dla mieszkańców, bo tu się omawia problemy, które dotykają każdego w mniejszym lub większym stopniu. I jest to jedna z niewielu komisji, z którą jestem na bieżąco. Dodatkowo sama przewodnicząca jest osobą bardzo lubianą i kontaktową, zazwyczaj nie ma problemu z jakąkolwiek sprawą. Mam nadzieję, że był to jakiś pojedynczy wypadek, i reszta kadencji przejdzie spokojnie, bo w tej komisji jej wewnętrzne czy personalne problemy są akurat całkowicie niepotrzebne.

Na koniec, na przyszłość, na podsumowanie ogólne: podstawowym obowiązkiem radnych jest wywiązywanie się z obietnic wyborczych. Ich obowiązkiem wobec swoich wyborców jest praca na rzecz mieszkańców. A tymczasem mam wrażenie, że jeśli pracą lub aktywnością wykazuje się jakikolwiek radny z opozycji, to nie można na to pozwolić, bo wyjdzie przecież, że opozycja pracuje bardziej niż opcja rządząca. Zostało dwa i pół roku i ze względu na problemy, o których piszą wszystkie lokalne media: szczepienia, kolejki, chaos w przepisach i wiele innych jest to najlepszy moment na to, by wszyscy radni wzięli się do roboty na rzecz mieszkańców bez patrzenia na to, co szefostwo partyjne każe. Wybór przez zasiedzenie to przywilej nielicznych.

Żaneta Czerwińska 

Fot. StartupStockPhotosPixabay