W piątkowe popołudnie prezydent miasta Anna Mieczkowska zaprezentowała nowy logotyp miasta. W związku z nową strategią promocji, o której wielokrotnie już pisaliśmy, hasło: Klimatyczny Kołobrzeg właściwie przestał już istnieć. Pojawia się nowa filozofia: hygge, a mieszkańcy powoli przyzwyczajają się do nowego logo.
Kołobrzeg z nową marką, z nowym logo i hasłem promocyjnym została zaprezentowana w miniony piątek. Nowa strategia ma promować Kołobrzeg jako miasto regeneracji, jak i odnowy samego miasta w kontekście prowadzonych inwestycji. Kluczowym pojęciem wiążącym strategię miasta i przyszłą komunikację jest regeneracja – pojęcie dobrze oddające założenia filozofii hygge.
Wiodącym hasłem promocyjnym jest: „Kołobrzeg. RE:GENERACJA”.
- Kołobrzeg od dziesięcioleci szczyci się mianem Perły Bałtyku – mówiła podczas prezentacji marki Anna Mieczkowska, prezydent Kołobrzegu. – Status uzdrowiska, bogatego w lecznicze borowiny, solanki, wyjątkowy klimat, tętniące zielenią parki oraz piękne plaże, przyciągają co roku turystów. Kołobrzeg to też miasto nowoczesne, patrzące w przyszłość, z ogromnym potencjałem do rozwoju. Misją miasta jest stworzenie miejsca wpisujące się we wzorce filozofii slow life i trend sustainable development w odniesieniu do każdego obszaru życia. Wizja ta została zapisana w nowych dokumentach strategicznych i w kolejnych latach będzie wdrażana w życie – podkreślała prezydent.
Jak wyjaśnia Marta Ostapiec, dyrektor ds. promocji, na zrobienie logo był ogłoszony przetarg, w którym ostatecznie wygrała najlepsza oferta. Koszt wykonania logo zamknął się w kwocie 29.900 zł brutto. Dyrektor podkreśla również, że logo miasta odzwierciedla zapisy w przyjętej strategii promocji miasta. Jest minimalistyczne i nowoczesne. W nowym logo miasta wykorzystano kształt koła. W kole reprezentację znajduje każdy z mieszkańców i odwiedzających miasto turystów. To symbol inkluzywny, pozwalający na stworzenie wielopoziomowej reprezentacji dla każdego. Podkreśla nowoczesny charakter miasta oraz otwartość na wielogłosowość, która w Kołobrzegu odnajduje naturalną harmonię.
Cóż oznacza filozofia “hygge”? To duńskie słowo oznaczające dosłownie wygodę, rozumiane jest szerzej jako przytulność, błogostan, komfort bycia zarówno ze sobą, jak i z innymi. Hygge nie jest kojarzone z wartościami materialnymi i konsumpcjonizmem, stoi w opozycji do niego; dotyczy bardziej stanów i nastrojów niż rzeczy i składa się z drobnych rzeczy, których nie powinno się sobie odmawiać. Z hygge kojarzone są np. wieczór spędzony w ciepłym pokoju, zgromadzenia rodzinne na święta Bożego Narodzenia, drożdżówki z cynamonem, świece czy ciepłe skarpetki z kaszmiru. To filozofia życia, która w Danii jest wyznacznikiem wszystkich klas społecznych.
Czy filozofia hygge pasuje do Kołobrzegu…? Minimalizmu w nowym logo nie da się nie zauważyć, czy jednak nawiązuje do filozofii hygge? Internauci nie zagłębiali się w filozofię, oceniali wygląd i byli bezlitośni dla nowego logo. Pojawiły się również wątpliwości u radnych – niektórzy nie ukrywali zaskoczenia. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że spodziewali się przynajmniej rozmów, wcześniejszych konsultacji – a tak stanęli przed faktem dokonanym.
Przypomnijmy, że podczas styczniowej sesji Rady Miasta radna Renata Brączyk wskazała na błędy, które zawierał dokument. Więcej o tym można przeczytać w naszym materiale tutaj.Poprawiony dokument przyjęto w marcu. Od tego czasu miasto przestało być “klimatycznym” .
Po piątkowej promocji nowego logo i w związku z wieloma pytaniami mieszkańców, radna dzisiaj złożyła zapytanie w związku z nowym logo. Radna pyta między innymi, co oznaczają elementy na logotypie? Jakimi kryteriami kierowano się przy wyborze wykonawcy filmu reklamowego? Jaka firma była odpowiedzialna za stworzenie filmu reklamowego? Ile kosztowało zrobienie filmu? Zadała również ważne pytanie: w jaki sposób będziemy w stanie zweryfikować, czy nowy logotyp przyjął się w przestrzeni publicznej? Pytanie te skierowała do prezydent miasta Anny Mieczkowskiej.
- Nie chcę dyskutować czy podoba mi się zaprezentowany materiał czy nie, bo nikt nie pyta mnie o zdanie – mówi radna. – Jednakże funkcja, jaką pełnię w Radzie Miasta nakazuje mi zapoznać się z trybem przetargowym i kryteriami oceny wyboru oferenta. Miasto powinno być transparentne w wydatkowaniu pieniędzy z budżetu, stąd też złożyłam dzisiaj poniższe zapytanie – mówi radna.
Komentarz:
Może to chwilowa burza, która z pewnością przeminie tak, jak było z poprzednim logo nawiązującym do Klimatycznego Kołobrzegu. Póki co, więcej jest pytań niż odpowiedzi. Dlaczego na przykład prezydent miasta, tak chętnie ogłaszająca konsultacje z mieszkańcami, nie konsultowała tym razem tego pomysłu? Dlaczego na przykład nie ogłosiła konkursu dla mieszkańców? Przecież z pewnością otrzymałaby takie propozycje, że komisja nie wiedziałaby, które logo wybrać. A mieszkańcy mieliby wreszcie realny dowód na to, że prezydent rzeczywiście liczy się z ich zdaniem – w końcu wydaje publiczne pieniądze. Co do przetargu – mam wątpliwości. Na większe kwoty zawierane były umowy, zatem tym bardziej zastanawia, dlaczego uzdolnieni mieszkańcy takiej szansy nie mieli. Kolejna sprawa to samo logo: minimalistyczne aż za bardzo. Niestety, może kogoś urazi to porównanie, ale trudno: mnie osobiście kojarzy się z armaturą łazienkową (tyle, że nie tak ordynarnie jak w niektórych komentarzach czytałam). Teraz takie fale mają niemal wszyscy czołowi producenci. A czcionka, która użyto w nazwie miasta, kojarzy się z firmą produkującą taką ceramikę – żeby nie było kryptoreklamy, wystarczy sobie wyguglować temat. Abstrahując od ceramiki, w scrollowaniu na przykład na Fb Kołobrzeg się niczym nie wyróżnia. Inna sprawa to “re:generacja”. Jak będzie to odmieniane? Czy będzie ten dopisek wymienny w zależności od potrzeb…? Czy na przykład autobusy Komunikacji Miejskiej będą miały tylko logo miasta, czy z tym dopiskiem? Jeśli tak, to będzie nieco zadziwiająca sytuacja, wcale nie nawiązująca do hygge. Trzecia sprawa to koszty. Naprawdę zaprojektowanie logo musi kosztować niespełna 30 tysięcy złotych…? Serio…? Tylko proszę nie mówić, że “takie są ceny”. Jak się powszechnie pozwala na taką rozrzutność, to mamy, co mamy…
Zawsze, kiedy tak beztrosko wydawane są pieniądze publiczne, zadaję pytanie odwrotne: czy prezydent miasta wydałaby tyle ze swoich własnych, prywatnych pieniędzy? Odpowiedź chyba znamy.
Żaneta Czerwińska