W ubiegłym tygodniu Muzeum Oręża Polskiego przedstawiło pozyskany w depozyt eksponat. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że znalezisko to wzbudziło wiele kontrowersji wśród znawców tematu. A wszystko przez tak zwany kontekst sugerujący, że szabla prawdopodobnie (podkreślenie aut.) należała do pułkownika Kazimierza Mastalerza, dowódcy przeprowadzonej szarży pod Krojantami.
“1 września późnym popołudniem pod Krojantami, opodal Chojnic, 18. Pułk Ułanów Pomorskiej Brygady Kawalerii pod dowództwem płk. Kazimierza Mastalerza szarżował na niemiecką piechotę 76. Pułku płk. Hansa Gollnicka. W czasie szarży na ok. 800 niemieckich żołnierzy piechoty, polscy ułani (ok. 250) zostali zaatakowani przez niemieckie transportery opancerzone i czołgi stojące w lesie, które ostrzelały ich ogniem karabinów maszynowych. Będącym w pełnym galopie ułanom trudno było zatrzymać swe konie, czy odbić w bok – to udało się jadącym z tyłu. Pierwsze szeregi z płk. Mastalerzem na czele zostały zmiecione przez ciężką artylerię. Nikt nie szarżował na czołgi z szablami ani tym bardziej lancami, które były wycofane z użycia w boju w połowie lat 30-tych XX w., używano ich tylko w czasie uroczystych parad” (źródło: Kawaleria przeciw czołgom)
Niedawno Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu przyjęło depozyt, który wzbudził wiele emocji. Na dźwięk bowiem nazwiska płk Mastalerza i na część słynnej szarży pod Krojantami, wielu pasjonatów historii staje niemal na baczność. Nic zatem dziwnego, że informacja o przekazaniu szabli, która – jak określa Muzeum: najprawdopodobniej należała do płk Mastalerza – obiegła całą Polskę. Przekazanie jej w depozyt odbyło się podczas uroczystej konferencji prasowej. Oglądając ją można było być niemal pewnym, że Muzeum pozyskało naprawdę wspaniały artefakt.
W informacji prasowej przesłanej z Muzeum Oręża Polskiego czytamy wprost: „W przededniu obchodów 81. rocznicy rozpoczęcia II wojny światowej placówka wzbogaciła się o wyjątkowy eksponat. Jest nim polska szabla oficerska wz. 1934, odnaleziona na pobojowisku pod Krojantami. Najprawdopodobniej należała do dowódcy 18. pułku ułanów pomorskich, pułkownika Kazimierza Mastalerza” (wytł. aut.) .
Informacja wskazuje ponadto jednoznacznie w cytacie od darczyńcy: “To nagrodowy wariant słynnej „Ludwikówki”, czyli szabli wz. 1934. Świadczy o tym brak numeracji, nabity z jednej strony jelca orzeł oraz monogram 18. pułku ułanów po przeciwnej. Nie można wykluczyć, że to egzemplarz, który Wódz Naczelny, marszałek Edward Rydz-Śmigły sprezentował pułkownikowi Kazimierzowi Mastalerzowi 28 sierpnia 1939r.“
Ta informacja upubliczniona w notatce prasowej obiegła całą Polskę, posługują się nią największe serwisy informacyjne. Nic zatem dziwnego, że odbiły się szerokim echem wśród znawców tematu. Okazuje się jednak, że fascynaci historii mają wiele wątpliwości. Wiele z nich pojawiło się w portalu społecznościowym na profilu dyrekcji Muzeum.
Znawcy przede wszystkim kładli nacisk na niepewną historię tej szabli. O ile sama szabla jest oryginalna, o tyle wskazywano na to, że garda wygląda na współczesną i raczej nie od kompletu. Jednak największym echem odbiła się sugestia, iż należała do płk Mastalerza. “Kto i kiedy podniósł ją z pola bitwy? Skąd i z jakiej okazji miałby ją otrzymać płk Mastalerz, kiedy objął dowództwo pułku i dlaczego szablę podarunkową miałby wziąć do boju?” – pytają internauci pod postem dyrektora.
Pasjonaci historii wskazali ponadto źródło zakupu tej szabli. Otóż była wystawiana po prostu na znanym serwisie aukcyjnym Allegro i to kilkakrotnie. O ile nie ma nic dziwnego w pozyskiwaniu historycznych pamiątek na tym portalu (czy też na ogólnoświatowym eBay), o tyle powinny one być potwierdzone jakimikolwiek świadectwami autentyczności. Tymczasem na Allegro w archiwum aukcji tej szabli możemy znaleźć następujące informacje:
“Szabla ta odnaleziona na miejscu tej słynnej szarży 1 września 1939 roku kilkanaście lat temu należała do jednego z poległych oficerów. Szabla oczyszczona z wtórnymi okładzinami, pozostałe części w pełnym oryginale. Głownia choć z wyglądu w złym stanie nadal zachowuje sprężystość co jest wręcz niesamowite” . “O ile głownia to bezsprzecznie przedwojenna ludwikówka, to rozkręcona rękojeść zawsze budzi wątpliwości czy pochodzi od tej głowni w sytuacji braku sygnatur. Sam dobry stan mosiężnej rękojeści nie daje podstaw do wątpliwości” . “Szabla ta odnaleziona na miejscu tej słynnej szarży 1 września 1939 roku kilkanaście lat temu należała do jednego z poległych oficerów” – to tylko urywki z dostępnych w archiwum Allegro opisów kilku aukcji tej szabli.
Nazwisko płk Mastalerza pada jedynie w kontekście historycznym informującym o jego śmierci w tej szarży. Nie ma zatem żadnych dowodów na przynależność tej szabli do pułkownika, mało tego: wygląda na to, że wyłącznie bazując na opisie aukcji, prawdopodobieństwo przynależności jej do samego pułkownika Mastalerza zostało po prostu dorobione. Czy podobnie jak to, że znaleziono ją na polu bitwy…? Zatem kiedy i przez kogo? Jak jest prawdziwa historia tej szabli? Czy opis aukcji na Allegro może być wiarygodnym źródłem pochodzenia eksponatu?
Wydawać się powinno, że jednostka taka jak Muzeum Oręża Polskiego powinna zadbać o szczegóły, nawet jeśli ta szabla trafiła tylko w depozyt. Ta niepotwierdzona przynależność do płk Mastalerza wzbudziła szereg komentarzy.
„Wz. 34, jako szabla nagrodowa, to pierwszy taki przypadek w przyrodzie. Do tej pory nie stwierdzono innych egzemplarzy. Szabla wz. 34 to szabla produkowana masowo, przeznaczona głównie dla szeregowców. Miała wyprzeć mozaikę szabel rosyjskich, francuskich, pruskich używaną do tej pory. Ogólnie miano w planach uruchomienie produkcji szabli wz. 34 w wersji dla oficerów (różniącej się od zwykłej) – ale plany te przekreśliła wojna. Owszem, znanych jest kilka przypadków (pojedynczych), wydania takich szabli oficerom WP. Kilka”.
„Wręczona” pułkownikowi przez marszałka Rydza w sierpniu 1939, jako szabla nagrodowa. Czyli stała się prywatną własnością pułkownika (nie skarbową). Skąd więc na jelcu zdążyły się znaleźć oznaczenia 18 Pułku? I to wykonane czcionką sugerującą stempel przynależności tej szabli do Pułku. Na prywatnej szabli? Tu jedno wyklucza drugie” – dzielą się wątpliwościami pasjonaci i znawcy tematu.
“Takie oznaczenia przynależności są typowe dla wczesnych „skarbowych” szabel francuskich wz. 22, pruskich wz. 96, rosyjskich szaszek itd. Nie istnieją w ogóle w przyrodzie żadne szable wz. 34 z oznaczeniami jednostek… Nie ten okres. Bardzo rzadko występują egzemplarz ze stemplem w postaci litery R albo S – umieszczone OD SPODU kabłąka – do dziś nie wiadomo, co oznaczające. Ale jest to jedyne odstępstwo od normy, jeśli chodzi o wz. 34” – informują.
“No dobra – jednak stał się taki wyjątek i Rydz wręczył naszemu pułkownikowi szablę – na zamówienie znalazł się tam piękny orzeł na jelcu, oraz jednocześnie po drugiej stronie wykonano oznaczenie jednostki – tak, na pamiątkę. Hmm… Orzeł wykonany fachowo, porządnie, ładnie umieszczony na jelcu. A po drugiej stronie – krzywo, niedbale wybity „1U8”… Tutaj wykonawca poszedł na łatwiznę. Choć po co miał się starać? Udało się” – czytamy.
“Niestety. Jest to zwykły destrukt szabli wz. 34, podniesiony nie wiadomo gdzie, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo przez kogo. W celu podwyższenia wartości wykonano na nim orzełka” – czytamy dalej.
Janusz Jarosławski – publicysta, wydawca autor oraz współautor publikacji, poświęconych tematyce historycznej i broni białej zadał pytanie, również na tym samym portalu społecznościowym: “jak to odkręcić…?“
Zapytany o tę historię dyrektor Muzeum Aleksander Ostasz wyjaśnia, że jest to tylko depozyt, a historię tej szabli przekazał darczyńca. Potwierdza, że na tyle ile był w stanie, sprawdził jej oryginalność, zwracając się do znawców tematu. Według tych, z którymi rozmawiał, nie ma jednoznaczności co do tego, że mogła należeć do płk Mastalerza, stąd pojawia się słowo „prawdopodobnie” . Dyrektor Ostasz podkreśla ponadto, że właśnie dlatego, by poznać historię tej szabli, Muzeum wystosowało apel następującej treści:
„Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu zwraca się z prośbą do wszystkich, którzy posiadają wiedzę, archiwalia lub artefakty związane z 18. pułkiem ułanów pomorskich, o pomoc w ustaleniu pochodzenia szabli” .
Komentarz:
Zdaje się, że chyba nie takiego pochodzenia spodziewał się dyrektor, ale tak to jest kiedy się szuka historii po ekspozycji eksponatu, a nie przed. Nie sposób nie zgodzić się z wpisami internautów pod postem dyrektora, którzy pytali m.in. „prawdopodobnie…? Po co to…”. Co jak co, ale Muzeum powinno jednak dbać o rzetelność zwłaszcza w takim przypadku, jak szabla płk Mastalerza, którą wielu traktuje niemal jak mitycznego Graala, która ma wielką rangę emocjonalną i wręcz jest świętością narodową. Jeśli nie ma potwierdzonych źródeł pochodzenia, a jedynym źródłem informacji jest opis na Allegro, to w oficjalnych notkach prasowych nie powinna mieć miejsca nawet sugestia pochodzenia. Takie historyjki mogą sobie opowiadać prywatni kolekcjonerzy, ale nawet (a może zwłaszcza) oni dbają o to, by każdy eksponat miał swoją historię, im bardziej potwierdzoną – tym lepiej. Czy tak nie powinno działać Muzeum? Ja rozumiem: wiek XXI, dopuszczalne kopie – znak czasów, powstają przecież muzea, w których w ogóle nie ma eksponatów, a jedynie ich obraz w 3D, ale jednak póki co, mamy prawdziwe MUZEUM. W dodatku to wybitna jednostka, jaką jest muzeum ORĘŻA Polskiego. Co poszło teraz w Polskę? Że mamy w nim eksponat z ALLEGRO, wystawiany niejednokrotnie, bo albo nikt nie chciał kupić, albo zorientował się, że ma tylko część oryginału? Że jedynym potwierdzonym źródłem jej pochodzenia i całej historii jest opis aukcji…?
Jestem tylko zwykłym odbiorcą historii. Idąc do Muzeum chcę mieć pewność, że spotykam oryginał. Że informacje na wystawie przy każdym eksponacie będą wskazywały kontekst, ale potwierdzony kwerendą, dokumentami… Z całego serca chciałabym wierzyć, że ta szabla ma ów “emocjonalny ładunek”, o którym wspominał Darczyńca podczas przekazania. A jednak niestety nie mogę. Mam duży żal do Muzeum za puszczenie w obieg “prawdopodobieństwa” pochodzenia tej szabli. O ile darczyńca mógł ją kupić z dobrej woli, w pełnej wierze, iż kupuje wręcz skarb, o tyle Muzeum powinno przynajmniej sprawdzić wszystko, najlepiej przed publicznym pokazaniem. Pozostaje wierzyć, że to się po prostu… zdarzyło, choć nie powinno. I kropka.
Żaneta Czerwińska
Fot. główne: Radosław Horanin Muzeum oręża Polskiego
Fot: lista zakończonych aukcji z szablą na portalu Allegro