“Kości zostały (beztrosko) rzucone”. Znaleziono także inne historyczne rzeczy…

Wracamy do sprawy szczątków ludzkich znalezionych na terenie lotniska w Podczelu. Okazuje się, że w nawiezionej ziemi można znaleźć wiele innych, historycznych rzeczy. – Świadomości, że mogą tam znajdować się szczątki ludzkie absolutnie nie mieliśmy. Gdyby tak było, od razu bym to zgłosił – zapewnia dzierżawca. 

To, że Kołobrzeg jest jednym wielkim cmentarzem, nie ulega wątpliwości. Najmłodsze szczątki ludzkie pamiętają czasy II Wojny Światowej. Praktycznie można być pewnym, że rozkopując ulice czy wykonując inne inwestycje, trafi się na szczątki ludzkie. Zgodnie z prawem wykonawca, po ich znalezieniu, powinien powiadomić o tym odpowiednie służby.

Na to, że tak się nie stało, mamy dowód w postaci szczątków ludzkich na terenie Podczela. O ich pierwszym znalezieniu informowaliśmy już na początku lipca. Od tamtej pory służby zabezpieczyły teren, nie oznacza to jednak, że nie było kolejnych zwózek ziemi od wielu wykonawców. Czy nie wiedzieli, że zwożąc ziemię, zwożą również szczątki ludzkie? Trudno w to uwierzyć.

Jak już informowaliśmy, na teren lotniska zwożona jest ziemia z kołobrzeskich inwestycji. Dzierżawca planuje wybudować wał dźwiękoszczelny na kolejny festiwal. Według umowy zawartej z miastem, ma taką możliwość, ale tę inwestycję musi wykonać “zgodnie z obowiązującym prawem” , a więc wystąpić o warunki zabudowy i uzyskać zgodę na budowę. Dziś urzędnicy miejscy sprawdzali teren.

  • Jak mówi sam wykonawca, on na razie nie rozpoczął inwestycji, tylko gromadzi, jak to określono: kruszywo – wyjaśnia Michał Kujaczyński, rzecznik prasowy prezydent miasta. – Wszystko będzie podlegało dalszej analizie.

Wiemy już, że do prezydent miasta wpłynął wniosek o przedłużenie dzierżawy, który będzie rozpatrywała Rada Miasta, najprawdopodobniej we wrześniu. Dzierżawca terenu musi być zatem pewny jej przedłużenia, skoro podejmuje się takiej inwestycji. Jednak co z budową, jeśli umowa nie zostanie przedłużona?

  • Jeżeli umowa dobiegnie końca, i nie uda się przedłużyć, to dzierżawca będzie musiał to uprzątnąć – potwierdza rzecznik.

“Gromadzenie kruszywa” pod przyszłą inwestycję jak widać niesie za sobą nieco kłopotów. Jak wiemy, sprawą zajęły się już odpowiednie służby. Chodzi właśnie o te ludzkie szczątki.

Zbierając informacje w tej sprawie widzieliśmy, że wiele osób mogło wejść na teren, który teoretycznie powinien być zabezpieczony. W minioną sobotę radny Jacek Woźniak pojechał na miejsce wraz ze Strażą Miejską. Podczas tej wizyty radny znalazł między innymi: koc, który wygląda jak wojskowy pled, różne butelki i odznakę Hitlerjugend:

Z ciekawości skonsultowaliśmy tę odznakę z Robertem Maziarzem z kołobrzeskiego Muzeum Patria Colbergiensis. Okazuje się, że jest to odznaka wykonana z tworzywa sztucznego dla HJ na Reichssportwettkämpfe, które odbyły się 21 czerwca 1934 roku.

  • Nie ma jednak kontekstu, który by potwierdzał związek tych rzeczy ze znalezionymi kośćmi w zmieszanej ziemi – zastrzega R. Maziarz. – Odwiedzając różne stanowiska możemy natknąć się na pozostałości po dawnych mieszkańcach miasta lub osób tu przebywających. 

Radny Jacek Woźniak dzisiaj zgłosił fakt znalezienia tych rzeczy dyrektorowi Muzeum Oręża Polskiego Aleksandrowi Ostaszowi. Nie zmienia to faktu, że w nawiezionej na lotnisko ziemi z pewnością może być ich więcej. Kości ludzkich również. Aleksander Ostasz mówi jednoznacznie:

  • Oficjalnie o niczym nie zostaliśmy powiadomieni. Wszystko co wiemy, wiemy z doniesień medialnych. Przecież to jest historia Kołobrzegu, a widzimy że kości ludzkie, zabytki, są beztrosko rzucone. Kołobrzeg jest jednym wielkim cmentarzem, tu kości ludzkie są wszędzie i wszędzie mogą być. Tu każdy inwestor powinien zadbać o nadzór archeologiczny. Rzeczy związane z historią Kołobrzegu powinny trafić do Muzeum. Sami jako Muzeum nie możemy interweniować. Możemy prosić, apelować, by wszystko, co jest związane z historią miasta, było zgłaszane do Muzeum  – twierdzi zdecydowanie.

Nieco inne zdanie na temat nadzoru archeologicznego ma Ewa Pełechata, z-ca prezydenta miasta ds. gospodarczych. Jak twierdzi, żadna z ostatnio prowadzonych kołobrzeskich inwestycji prowadzonych ostatnio nie miała nadzoru archeologicznego. Dlaczego?

  • Nie było takiej potrzeby – twierdzi i wyjaśnia: – W momencie uzgadniania całej procedury pozwolenia na budowę, uzgadnia się wszelkie szczegóły. W momencie przygotowywania dokumentacji projektant opiera się o aktualne dane, które pobiera się ze starostwa. My bazujemy na dokumentach, które są w oficjalnym obiegu. Wiceprezydent dodaje, że jeśli chodzi o inwestycję, która na przykład była prowadzona w miejscu przecinającym strukturę historycznego Szańca Kościelnego: – Nie było tam stanowisk archeologicznych, a ponadto był tam ściągany tylko bruk, tam nie było wykopalisk, nie prowadziliśmy również głębokich wykopów. 

Do tej wypowiedzi wiceprezydent jeszcze wrócimy w innym materiale. Ewa Pełechata potwierdza ponadto, że jeśli cokolwiek zostało znalezione na terenie budowy, powinno zostać zgłoszone odpowiednim służbom lub władzom miasta. Nic takiego w ostatnim czasie nie miało miejsca. Zatem skąd się wzięły szczątki ludzkie w Podczelu? Sytuację tak tłumaczy Krzysztof Bartyzel, dzierżawca terenu:

  • Według umowy, którą mam z miastem jest zawarty  paragraf, w którym miasto zezwala mi na wybudowanie amfiteatru w postaci nasypów ziemi z ewentualnym podstemplowaniem betonowym. W tej chwili projektujemy te nasypy. Ziemię, która do nas przyjechała,  przyjęliśmy z otwartymi rękoma nie płacąc nikomu za przyjęcie tej ziemi ani nikt nie płacił nam za to, że ją przyjęliśmy. Nie mamy obowiązku przesypywać przez sito, co się w tej ziemi znajduje i nigdy byśmy się nie spodziewali tego, że zrobi się z tego tak duży problem. Ta ziemia jest przyjęta na czas tak zwany na przyszłą inwestycję związaną właśnie z tymi nasypami. Natomiast najważniejszym nasypem, który jest najważniejszy to oddzielenie dźwiękowo scen od osiedla. I po to tę ziemię przyjmujemy, ale my jeszcze nic nie zbudowaliśmy. Jest to ziemia przyjęta z kilku kołobrzeskich inwestycji. Natomiast przekazałem informację do policji oraz prokuratury, że w każdej chwili teren jest oddany do ich działań. Nie miałem pojęcia, że ktokolwiek może podrzucać nam niespodziankę w postaci szczątków ludzkich. Gdybym miał świadomość, że nie mogę zaufać komuś kto powiedział, że ma do wywiezienia jakąś ziemię, przesiałbym tę ziemię przez sito. Świadomości, że mogą tam znajdować się szczątki ludzkie absolutnie nie mieliśmy. Gdyby tak było, od razu bym to zgłosił – zapewnia dzierżawca.

Żaneta Czerwińska 

Małgorzata Abramowicz