Jaką wiedzę tajemną, dotyczącą kołobrzeskiej Loży Masońskiej, odkrył koszaliński badacz i regionalista Andrzej Kuczkowski? Czy wiemy, że dowódca obrony twierdzy Gneisenau był masonem? Gdzie się spotykali? Kim byli? O wszystkim, co się udało na temat kołobrzeskiej loży masońskiej znaleźć, można było się dowiedzieć podczas spotkania w Muzeum Patria Colbergiensis w minioną sobotę.
Andrzej Kuczkowski – archeolog, badacz historii Pomorza Środkowego, od jakiegoś czasu zgłębia tajemnice lóż wolnomularskich. W wykładzie pt. “Kołobrzeska loża wolnomularska – Wilhelm Pod Ludzką Mocą” opowiedział o początkach wolnomularstwa, które w Prusach zaczęło się od Fryderyka I Wielkiego i jak przeniosło się na tereny polskie. Skąd czerpiemy główne informacje o dziejach kołobrzeskiej loży? Z dzieła wydanego z okazji stulecia istnienia, opisującej lata 1809 – 1909. W tej publikacji dowiadujemy się o tym, kto w niej zasiadał i jakie pełnił funkcje.
- Co świadczy o tym, że loże wolnomularskie nie były tajne. Były poufne -mówi Andrzej Kuczkowski.
Jak wyglądał Kołobrzeg w trakcie tworzenia loży?
- To była twierdza, otoczona bagnami, pierścieniem twierdz, fortec, redut. Charakter miasta powodował, że pierwszymi wolnomularzami byli przede wszystkim albo żołnierze, albo kupcy
-opowiadał badacz.
22 grudnia 1808 roku Wielka Loża Matka “pod Trzema Globami” wystawia patent na powstanie kołobrzeskiej Loży “Wilhelm zur Mannerkraft” jako 108 Loży – Córki. W historii spisanej przez Mistrza Stołu, czyli przewodniczącego, możemy zobaczyć pierwszą tajemnicę masońską: pieczęć, która troszkę się różniła od innych. Zza trójkąta przeplecionego łańcuchem wystają z niej trzy ramiona krzyża maltańskiego. O czym to świadczy?
- Wydaje mi się, że w tej pierwszej fazie 19-wiecznej ta loża miała bardzo wyraźny ryt templariuszowski, rycerski. Była masonerią bardzo chrześcijańską, bardzo narodową i bardzo rycerską
-twierdzi A. Kuczkowski. Przedstawione podczas spotkania źródła podają również skład pierwszego korpusu oficerskiego: przewodniczący, sekretarz. Pierwszym Mistrzem Stołu był Christian Gustav Graf von Golowin – oficer artylerii. W korpusie ponadto znalazł się kapitan wojsk inżynieryjnych, kupiec, dyrektor salin oraz rektor.
Skąd się wzięła nazwa kołobrzeskiej loży? Otóż kiedy wolnomularze chcą utworzyć lożę, jedną z pierwszych decyzji jaką podejmują jest nazwa. Może ona wskazywać, czym się kierowano w czasie jej tworzyło, może również dotyczyć na przykład osobistych wątków. W Kołobrzegu Loża nazywała się “Wilhelm zur Mannekraft – Wilhelm pod Ludzką Mocą”. To dlatego, że August Wilhelm Anton Neidhardt von Gneisenau, czyli dowódca obrony twierdzy Kołobrzeg w 1807 roku, był inicjowany do Loży w Kowarach 17 marca 1788 roku.
- Zawsze się zastanawiałem, czy władzom nazistowskim, które nadawały nazwy swoim flagowym pancernikom jak “Gneisenau” i “Wilhelm” wiedziały, że ci panowie byli masonami. Zapewne tak, ale dlaczego im to nie przeszkadzało, to jest dla mnie zagadką -zastanawia się A. Kuczkowski. Rozmawiano ponadto o lokalizacji kołobrzeskiej loży, która miała ich aż trzy: przy rynku, przy obecnej ulicy Budowlanej oraz przy obecnej ulicy Wąskiej. I tam pozostała aż do rozwiązania.
Podczas spotkania przedstawiono również wycinki z kołobrzeskiej prasy, w tym te z 1867 roku, z jednej z pierwszych ksiąg adresowych. Ciekawy jest rok 1934: loży już właściwie nie ma, gdyż hitlerowcy po dojściu do władzy zakazali istnienia jakichkolwiek tajnych związków, z masonerią na czele. W tym roku już jako loża w spisie się nie pojawiła, jest jednak inna tajemnica:
- Klemm, który był nikim innym jak kasztelanem loży, dalej zamieszkuje jako wynajmujący ten budynek. Dlaczego władze nazistowskie wiedząc, że jest oficerem loży, nadal pozwalają mu tam mieszkać i tym budynkiem zarządzać…? Nie wiemy – analizuje badacz.
Andrzej Kuczkowski mówił również o pierwszym zjeździe na 50 -lecie loży, a także o tym, co się mieściło w budynku kołobrzeskich masonów. Nie pozostały w dokumentach opisy, jak dokładnie wyglądało wnętrze kołobrzeskiej loży, jednak pozostała kolejna tajemnica:
- Były tam drzwi, które ozdobione przedstawieniami sfinksów. Nie wiemy, dlaczego akurat użyto sfinksy…? Symbolika wolnomularska jest bardzo bogata, natomiast sfinksy są raczej charakterystyczne dla nurtów ezoterycznych, bardziej które swoje korzenie miały na bliskim wschodzie, stad bardzo dziwne jest użycie sfinksów w tej loży -rozważa archeolog.
Podczas spotkania rozmawiano również o tym, kiedy spotykali się kołobrzescy masoni, jak informowali o swoich spotkaniach, jakiej wysokości były opłaty za inicjację, podwyżkę do II lub II stopnia i ile wynosiła opłata miesięczna, a także kto wchodził w skład loży. Okazuje się, że masonami byli 4 burmistrzowie Kołobrzegu: Herman Teodor Wulsten, Adolf Kuschke, Ludwig Christian Schneider i Paul Bethge, a także jeden burmistrz Nowogardu. Oprócz żołnierzy loże tworzyli właściciele majątków miejskich, jak np. Adolph von Roebel- właściciel Domacyna, Carl August Georg Hagen – właściciel dóbr w Pobłociu Wielkim, ponadto inni właściciele ziemscy: właściciele Ustronia Morskiego, Włościborza, Drozdowa.
Ale także mieszczanie. Okazuje się, że Christian F.H. Pluddemann w latach dwudziestych XIX wieku zbudował jako wiano dla swojej córki Almy kamienicę. Córka wyszła za mąż 12 listopada 1827 roku za Heinricha von Braunschweiga. Ten dom przetrwał do dziś, znany jest jako Pałac Braunschweigów, a mieści się w nim dzisiaj siedziba Muzeum Oręża Polskiego.
- To jest nic innego jak dom masoński, który jeden z nielicznych przetrwał ostatnią wojnę. Przypadek…? -żartobliwie zapytał badacz.
Kolejnym masonem, którego ślady do niedawna zachowały się w Kołobrzegu, był Otto Hindenberg – przedsiębiorca, właściciel destylarni, radny miejski, inicjowany do Loży w 1872 roku. Niedawno rozebrany został spichlerz, który był jego własnością. Herman Ziemer, inicjowany w 1874 roku – nauczyciel w gimnazjum kołobrzeskim, teoretyk edukacji, lingwista, Czcigodny Mistrz w latach 1905 – 1909, Emil Marx – właściciel apteki i drogerii, Ernst Blankenburg – jubiler żydowskiego pochodzenia czy tez fotograf Paul Moecke. Związani z lożą kołobrzeską byli również między innymi: Gebhard Leberrecht von Blucher – bohater spod Waterloo, Ludwig Christian Mursinna – chirurg miejski w Kołobrzegu czy też David Friedrich Gilly – inspektor budowy portu w Kołobrzegu w 1785 roku.
Przybyli na spotkanie poznali również wiele faktów i mitów, a także dowiedzieli się na przykład, co ma wspólnego mason z igłą. Pokazano również strój rytualny i oryginalne akcesoria, które zachowały się do naszych czasów.
Oficjalne zamknięcie kołobrzeskiej loży masońskiej nastąpiło 21 lipca 1935 roku. Dokument dołączony do ostatniego wydanego spisu członków loży kołobrzeskiej znajduje się w Pracowni Zbiorów Masońskich UAM w Poznaniu. I z tym dokumentem wiąże się kolejna tajemnica: adresatem pisma jest Carl Manecke, likwidator Lóż systemu Trzech Globów.
- Postać bardzo kontrowersyjna i tajemnicza z dwóch powodów: w porozumieniu z gestapo był likwidatorem lóż w systemie Trzech Globów, czyli tych, które podlegały pod lożę – matkę w Berlinie. Tym, który napisał do niego, jest niejaki Erich Kruger – to był pierwszy zastępca Mistrza Stołu, jeden z najwyższych oficerów ówczesnej loży. I pisze o tym, że “dołącza do tego pisma ostatni wydany przez lożę spis masonów, niestety nie może znaleźć innych, bo są w posiadaniu prywatnym”. Ostatnie zdanie jest tajemnicze: “Mam nadzieję, że te materiały panu wystarczą”. Do czego…? -zastanawia się koszaliński badacz.
Odpowiedź być może znajduje się w zachowanej kartotece, którą założył Główny Urząd Bezpieczeństwa III Rzeszy (RSHA), który dla każdego niemieckiego wolnomularza przygotował specjalną fiszkę. Zawierała ona wszelkie informacje na temat każdego masona: gdzie pracuje, kim jest, jakie ma powiązania rodzinne, jaki piastuje urząd. Wielu z nich trafiło do obozów zagłady, wielu przeżywało różne szykany.
- Nie wiadomo, czy to pismo nie było punktem wyjścia do szykan wobec kołobrzeskich masonów- mówił badacz.
W kołobrzeskim Muzeum Patria Colbergiensis przechowywane są pamiątki po kołobrzeskich masonach. Więcej w materiale wideo.
W części drugiej wystąpił Wielki Mistrz Wojciech Mościbrodzki, członek gdańskiej Loży Gwiazda Morza oraz Loży Nadzieja, najstarszego polskiego warsztatu liberalnego (powstałego w 1990 roku w Lille pod auspicjami Wielkiego Wschodu Francji).
Kim są tak naprawdę masoni? Jaki jest ich związek z templariuszami? Jak działają współcześnie?
W polskim społeczeństwa masoneria jest otoczona tajemnicą i być może dlatego krąży mit, że mason to bardzo bogaty człowiek, szalenie inteligentny, przystojny, ale to jest mit. Wolnomularstwo jest ruchem bardzo starym. 300 lat temu, 24 czerwca 1717 roku, powstała wielka loża Londynu, to jest punkt zwrotny w ruchu masońskim, ale nie jego początek.
W. Mościbrodzki swój wykład zaczął od symboli. Kielnie nawiązują do budowy, do starych cechów rzemieślniczych, bo tam wolnomularstwo ma swoje korzenie. Drugim jest młotek wolnomularski, którego uderzeniem rozpoczynają się każde prace poszczególnych lóż.
Wbrew pozorom ani wolnomularstwo nie jest tajne, ani loże nie są tajne. Loże są legalnymi stowarzyszeniami, zarejestrowanymi w Krajowym Rejestrze Sądowym. Można przejrzeć statuty, osoby zarządzające – wszystko, co jest w zasobach KRS dostępne. Rytuały wolnomularskie również nie są tajne, można je znaleźć w literaturach różnych krajów, nawet w polskich. Wystarczy przypomnieć sobie ekranizację „Popiołów” S. Żeromskiego, gdzie Daniel Olbrychski stoi jako inicjowany. Pełne opisy rytuałów można znaleźć również w Internecie.
- … niektóre są nawet prawdziwe – przyznał z uśmiechem W. Mościbrodzki.
Esencją wolnomularstwa jest doskonalenie samego siebie. To miejsce spotkania człowieka z człowiekiem. To miejsce, w którym w zgodzie, szacunku i zaufaniu mogą spotykać się osoby, które inaczej nie miałyby szans się spotkać. Wolnomularstwo jest stowarzyszeniem ludzi wolnych o dobrych obyczajach. Jest systemem etycznym, skrytym za zasłoną alegorii.
Pierwsi budowniczowie, „Święta Geometria” – Wojciech Mościbrodzki wyjaśniał ich znaczenie choćby przy budowie świątyń. Widzowie zobaczyli, że specjalizacje miały odzwierciedlenia w kolorach, gdyż w bardzo ciekawy sposób zaprezentowany został fartuszek Mistrza III -go stopnia, rytu szkockiego rektyfikowanego, który można poznać po błękitnej lamówce. Widzowie zobaczyli również jeden z rytów amerykańskich, pełen symboli takich jak cyrkiel, węgielnica, liście akacji.
Masoni odwołują się do świątyni jerozolimskiej, to muszą się pojawić rycerze świątyni, czyli zakon templariuszy, niezwykle tajemniczy. Zostali powołani do obrony szlaków pielgrzymkowych, początkowo ślubowali ubóstwo i mieli być ubogimi rycerzami Chrystusa. Jednak w szybkim czasie doszli do olbrzymiej władzy i bogactwa, co dawało asumpt do różnych teorii spiskowych. Jedną z nich wykorzystał Dan Browna: twierdziła ona, że templariusze wiedzieli, że Jezus tak naprawdę był żonaty.
Templariusze byli bogaci, w związku z tym król Francji Filip Piękny, 13 w piątek spowodował kasatę, majstersztyk akcji szpiegowskiej: aresztował templariuszy i w 1307 roku ostatni Wielki Mistrz Jakub de Molay spłonął na stosie. Ale umierając rzuca klątwę na papieżu i królu Filipie:
„Papieżu i królu Filipie. Ponieważ podniosłeś rękę na prawowierny, chrześcijański zakon i na niewinnych rycerzy, wzywam cię przed Sąd Boży, na którym staniesz przed upływem roku”.
I tak się stało. I Filip piękny, i papież umierają. Przypadek? Co więcej: Francję nawiedził szereg klęsk żywiołowych, a że klątwa miała sięgać przez wszystkie pokolenia, spośród potomków Filipa przeżyło jedno dziecko, które stało się człowiekiem chorym psychicznie.
Kiedy ogłoszono po raz pierwszy, że masoni są spadkobiercami tradycji templariuszy, ostatni rycerze wyemigrowali do Szkocji. Tamtejszym masonom przekazano wiedzę i tajemnice.
Statuty Schawa i ich znaczenie, znaczenie różokrzyża i alchemii, świt wolnomularstwa nowożytnego, współczesna akademia sokratejska – wieki dziejów wolnomularstwa W. Mościbrodzki przedstawił w sposób bardzo interesujący.
- Wolnomularze odwołują się do tradycji i pielęgnują zwyczaje zapomniane, na przykład uprzejmość. W loży nikt nie przerywa podczas rozmowy, o głos trzeba poprosić… W loży należy powiedzieć: „Drogi bracie, droga siostro pozwól, że na postawione przez ciebie zagadnienie przedstawię swój punkt widzenia” – mówił W. Mościbrodzki.
W loży wolnomularskiej nie rozmawia się na dwa tematy: o polityce i o religii. Tradycja loży powstała w okresie, kiedy Europa doskonale pamiętała, jaką grozą są wojny religijne. Uznano, że te dwa tematy skłócają ludzi.
- Każdy z nas ma swoje poglądy, każdy ma swoją wiarę, albo jest agnostykiem czy też ateistą, ale wchodząc do loży wolnomularskiej, zostawiamy to na na półce. Ciekawostką jest symbol Wielkiego Architekta Wszechświata, o którym niechętne nam środowiska mówią, że wyznajemy swojego boga. Nie. Wielki Architekt Wszechświata jak wszystko w masonerii jest symbolem tego boga, którego wyznaje dany człowiek. Więc chrześcijanin zobaczy Chrystusa, muzułmanin Allacha, buddysta Buddę, agnostyk może powiedzieć, że Wielki Architekt Wszechświata to sens świata, a nie żaden bóg osobowy – wyjaśniał wykładowca.
Jakie jeszcze tajemnice współczesnego wolnomularstwa zostały przekazane? Co ciekawiło gości, słuchających wykładu? Tego wszystkiego możecie się Państwo dowiedzieć z wideo poniżej: