Dzisiejsza, trzynasta sesja Rady Miasta Kołobrzeg może być uznana za “pechową”, w szczególności dla radnych z klubu z OK Jacka Woźniaka. Były kandydat na prezydenta miasta dziś właśnie został odwołany z funkcji przewodniczącego Rady. O ile mówiło się o tym od dawna, o tyle sposób, w jaki się to dokonało, może budzić pewne zastrzeżenia.
Radni z klubu “Kołobrzescy Razem” przygotowali się sumiennie do dzisiejszej sesji. Pierwszy projekt o powołaniu wiceprzewodniczącego Rady Miasta wprowadzony został jeszcze do porządku obrad. Zgodnie z wolą wnioskodawców, nowym wiceprzewodniczącym – po powołaniu komisji, przerwach na liczenie głosów i technicznej – został radny Bogdan Błaszczyk. Kiedy Jacek Woźniak, do dziś jeszcze przewodniczący RM, chciał przejść do porządku obrad – radni z większościowego klubu rozpoczęli szturm na prezydium Rady.
Z wnioskiem formalnym o odwołanie przewodniczącego zgłosił się radny Artur Dąbkowski. W uzasadnieniu podano m.in., że powodem był konflikt trwający jeszcze od czasów wyborów wskazujący na to, że Jacek Woźniak nie pogodził się z wynikiem wyborów. Uzasadnienie wskazywało również na wdawania się w konflikty, często personalne, a także “utrudnianie pracy oponentom”.
W dyskusji głos zabrała pierwsza radna Izabela Zielińska, która wskazywała, że często powodem konfliktów jest prezydent Anna Mieczkowska. Wskazywała, że wniosek o odwołanie składa najczęściej upominany radny.
- Nieformalnym wnioskodawcą jest prezydent Anna Mieczkowska – mówiła radna.
Przewodniczący klubu radnych PiS Maciej Bejnarowicz wskazywał, że nie można całej winy “zwalać” wyłącznie na przewodniczącego.
- Uzasadnienie jest jednym wielkim zlepkiem emocji. Gratuluję – podsumował.
Sam zainteresowany Jacek Woźniak miał również kilka pytań, między innymi niezbyt grzecznie zadane pytanie: “Czy czytacie, co podpisujecie?” Zapytał, kiedy utrudniał wyrażanie własnego stanowiska. Całe działanie podsumował jako kampanię wyborczą i na jego osobie radni “chcą się dorobić kapitału politycznego”.
Radny Piotr Rzepka zaznaczył, że jest zniesmaczony atmosferą:
- Osoby, które współpracowały z przewodniczącym, teraz głosują za jego odwołaniem. W związku z tym, co się tu dzieje, składam rezygnację z funkcji przewodniczącego Komisji Prawa. To znak pewnego mojego protestu
-po czym radny zrezygnował również z członkostwa w tej komisji. Radny Bartosz Bieńkowski zwrócił uwagę, że obecnie w prezydium zasiada osoba, która nazwała niegdyś innego radnego “pajacem” i zrezygnował z członkostwa i przewodniczeniu w Komisji Oświaty. Radny – wiceprzewodniczący RM Krzysztof Plewko podkreślił jednoznacznie:
- Dla mnie to jest cyrk. Składam rezygnację z wiceprzewodniczącego Rady, a także z funkcji przewodniczącego Komisji Komunalnej. Zwracam się teraz do mieszkańców: będę działał jak do tej pory, będę tylko radnym i będę robił swoje, będę pracował jeszcze bardziej skutecznie niż do tej pory, gdyż będę miał więcej czasu.
Radna Karolina Szarłata – Woźniak również złożyła rezygnację z przewodniczenia Komisji Uzdrowiskowej. Ostatecznie w tajnym głosowaniu oddano dwa głosy nieważne. Za odwołaniem przewodniczącego głosowało 13 radnych, przeciw było tylko 6.
Komentarz:
Zdecydowanie miał rację radny Krzysztof Plewko mówiąc o “cyrku”. O ile buta byłego już przewodniczącego, niegrzeczne odzywki, których nie da się wytłumaczyć “sprowokowaniem” (słynne “chcecie popyskować?”), i wiele, wiele innych zachowań zasługują na co najmniej publiczną krytykę, o tyle sposobu jego odwołania również nie można nazwać działaniem z klasą. Wnioski formalne składane co chwila wiązały się z przerwami na: ukonstytuowanie się komisji skrutacyjnej, liczenie głosów, techniczne na zmianę miejsca nowo wybranych “funkcyjnych”. Ze względu na szacunek dla oglądających sesję mieszkańców, lepiej byłoby złożyć konkretne wnioski już na początku, powołać jedną komisję skrutacyjną, co oszczędziłoby i czas, i nerwy, które były widoczne nie tylko u odwołanego przewodniczącego. A tymczasem mieliśmy nieco żenujący spektakl wniosków formalnych, który tak po trosze nieco mógł przypominać publiczny lincz. Ale to nie nowość, przynajmniej nie w Kołobrzegu. Pozostaje mieć nadzieję, że nowe prezydium, skoro już wybrane, będzie prezentować nową jakość obrad i podwyższy jakość lokalnej polityki. Niczego bardziej Kołobrzeżanie nie potrzebują, jak spokoju – nie tylko w Radzie.