- Czas dyskusji minął. Ona trwała dość długo. Idziemy do wyborów jako PSL – Koalicja Polska – zapowiedział wczoraj w Radiowej Trójce Władysław Kosiniak – Kamysz. – Decyzja zapadła. Idziemy jako PSL – Koalicja Polska. Koalicja Europejska nie wygrała z PiS. Nie osiągnęliśmy wspólnoty celu jakim była wygrana w eurowyborach – dodał w programie “Fakty po Faktach”.
Przewodniczący dodał, że na listach PSL będzie więcej samorządowców niż na listach KO. Kosiniak – Kamysz uzasadniał tę decyzję między innymi faktem, że skręt w lewo w Koalicji Obywatelskiej jest już bardzo widoczny.
- Myśleliśmy, że dokonają rewizji, ale jeśli ja słyszę o związkach partnerskich na konwencji, bo to się najbardziej przebiło do odbiorcy, szczególnie poza dużymi miastami, zwłaszcza w małych miejscowościach to się przebija, to my tego nie wpiszemy do programu. Odrzuciliśmy wraz z 46 posłami PO taką ustawę. To pokazuje, gdzie ustawia się nasz dawny partner koalicyjny–
-mówił w FpF.
Decyzja ta nie pozostała bez komentarzy w środowisku KO, a głównie wśród członków Platformy Obywatelskiej. Związki pomiędzy tymi dwoma ugrupowaniami istnieją już na tyle długo, że PSL w wielu powiatach jest obecnie traktowane jako przystawka PO, a i często jako partner do koalicji większościowych w radach lub zarządach powiatowych, a nawet w sejmikach wojewódzkich. Czy ochłodzenie uczuć niedawnych koalicjantów w wyborach do europarlamentu będzie miało przełożenie na lokalne układy? Odpowiedź na pewno uzyskamy podczas jesiennej kampanii.