Wczorajsze wieści dotyczące układu sił w kołobrzeskiej Radzie Miasta przyćmiły wybory do Europarlamentu, jednak w myśl zasady “bliższa ciału koszula” mieszkańcy Kołobrzegu bardziej interesowali się tym, kto jak i dlaczego odszedł z poszczególnych klubów. Teorii, domysłów, spekulacji powstało więcej niż po wyborach samorządowych. Tymczasem tak młody radny niemal zmienił miasto swoją decyzją, o której nikt – znając oddanie Kamila Barwinka dla Jacka Woźniaka – nawet by nie pomyślał. A tymczasem…
A tymczasem mamy przełom w Radzie. “Obyło” się bez kupowania radnych. Po prostu część zdecydowała, że ma dość wiecznych prywatnych rozgrywek, kłótni, czepialstwa (z obu stron), bo te sesje i komisje w zasadzie niczym więcej nie były. Prezydent formalnie straciła dwoje radnych – jednak trudno tu mówić o rzeczywistej stracie, bo jednak w kluczowych sprawach dla miasta radni będą głosować indywidualnie i zgodnie ze swoimi przekonaniami i programem wyborczym. A to wszystko raczej będzie w wielu przypadkach zbieżne z dążeniami prezydent miasta.
Inaczej jednak sprawa wygląda w obozie dotychczasowej koalicji. Mogę tylko sobie wyobrazić, jak przewodniczący przyjął wiadomość o odejściu swojego najbliższego współpracownika. Jestem niemal pewna, że nie obyło się bez wymówek typu: “zawdzięczasz mi wszystko”. Otóż jeśli tak było, to kolejny błąd, gdyż to właśnie Kamilowi Barwinkowi wielu radnych zawdzięczać może bardzo dużo. Przypomnijmy agresywną kampanię. Przypomnijmy “polecone” interpelacje. Przypomnijmy wielkie dwa wydarzenia: Wigilię dla Samotnych i Śniadanie Wielkanocne dla Samotnych. Jak łatwo było się ogrzać w blasku przygotowanej przez radnego Barwinka imprezy, świecąc w gronie organizatorów. Jak bardzo boleć musi taka strata takiej siły roboczej? Z pełną świadomością jestem w stanie się założyć, że ze swoją determinacją, ambicją przyprawioną odrobiną pokory, radny Barwinek zajdzie o wiele dalej niż jego dotychczasowy wódz. Oczywiście pod warunkiem, że ten pierwszy będzie dalej chciał pracować na drodze szeroko pojętego kompromisu, a ten drugi trwał w bucie i pogardzie dla innych, atmosferze złośliwości i bycia wszechwiedzącym.
Komentarze nie są przychylne dla Barwinka, ale to też nic dziwnego. Kiedy jego były wódz odchodził od Kołobrzeskich mimo podpisanej umowy, to było OK: “super, samodzielny start, powodzenia”, i w ogóle. A radny Barwinek? “Zdrajca, powinien oddać mandat” i tym podobne. Ot, nasze lokalne społeczeństwo: wszyscy wszystko wiedzą i widzą najlepiej – nic nowego. Tylko tych krzyczących w ten sposób, broniących przewodniczącego, jakby coraz mniej…
Szkoda jednak, że nie przeminie narzekanie, przewidywanie, że coś będzie źle ze strony zatwardziałych oponentów. Dalej należy się spodziewać, że będzie wyszukiwanie problemów, bo z porażką wyborczą teraz tym trudniej się pogodzić. Miało być przecież tak pięknie, tak do końca, tak bez rozłamów. Powiem odważnie: oby tak dalej! Mieszkańcy tak naprawdę mają dość narzekań w podtekście: “ja bym zrobił lepiej, żałujcie, że mnie nie wybraliście”. Tylko ktoś niepoważny nie widzi, że społeczeństwo jest znudzone taką atmosferą. Buta, pogarda, knucie, kombinacje typu: jak tu się pozbyć kogoś, nie są nigdzie mile widziane i w końcu się nudzą. No, chyba że w jednym i tym samym towarzystwie, które dokładnie taki tok myślenia prezentuje na sesji. Miejmy nadzieję, że może ta sytuacja da przynajmniej do myślenia – a jak będzie naprawdę, okaże się już podczas najbliższej sesji.