
Od tygodnia krąży po Kołobrzegu wieść, że kandydat bezpartyjny „dogadał się” się z kołobrzeskimi działaczami Prawa i Sprawiedliwości co do podziału władzy po wyborach samorządowych. Można było w tę wieść na początku nie wierzyć, ale jeśli powtarza ją publicznie marszałek województwa, to już sprawa powinna być traktowana nieco bardziej serio.
Początek historii sięga ubiegłego tygodnia, kiedy to różnymi elektronicznymi drogami Kołobrzeg obiegła wieść informująca, że kandydat Jacek Woźniak spotkał się z działaczami PiS w celu porozumienia czy też zawarcia odpowiednich umów w razie wygranej w wyborach prezydenckich. Rozszerzona wersja tego rzekomego porozumienia dotyczyć miała nie tylko zabezpieczenia stanowiska wiceprezydenta dla obu kandydatów, ale również w przypadku jednego z nich: stanowiska dla żony oraz praca wiceprezesa spółki Zieleń Miejska dla teścia. Sprawa stanowiska dla żony rozszerzyła się o kolejne zakulisowe informacje: ma to być stanowisko dyrektora katolickiej szkoły. Mogłoby to wprawić nieco w zdumienie i niedowierzanie gdyby nie fakt, że o utworzeniu szkoły i przedszkola katolickiego w naszym mieście mówiło się już w poprzednich wyborach samorządowych.
- Rzeczywiście, ze strony działaczy Prawa i Sprawiedliwości, kiedy jeszcze było ich poparcie mojej kandydatury na prezydenta miasta, były takie oczekiwania – potwierdza Wioletta Dymecka, kandydatka na prezydenta miasta w wyborach 2014 roku. – Mówiło się jednak o tym, by najpierw powstało przedszkole katolickie, a potem dopiero szkoła, jednak takie konkretne oczekiwania wobec mojej osoby w razie wygranej były jak najbardziej.
Według tej obecnie niesionej po mieście informacji odnośnie przedszkola katolickiego, czy też szkoły, choć bardziej obecnie mówi się jednak o szkole, na ten cel miałby zostać przekazany budynek po Gimnazjum nr 2 i gdzieniegdzie pada nawet nazwisko o. Rydzyka, któremu owa szkoła miałaby podlegać. I właśnie rzekomo misję tworzenia i prowadzenia tej szkoły ma przypaść żonie bezpartyjnego kandydata. Jak widać, jedno rzekome spotkanie rozeszło się po mieście z prędkością kołobrzeskiego wiatru wraz z dodatkowymi informacjami.
Czy rzeczywiście nieprawdziwymi? Obaj kandydaci zaprzeczają jakimkolwiek ustaleniom i nic w tym dziwnego. Nie byłoby na rękę ani Jackowi Woźniakowi, gdyby takie szczegóły wypłynęły (bo na przykład: gdzie w tej układance jest miejsce dla innych osób startujących z jego listy), ani tym bardziej dla Macieja Bejnarowicza, który ma co prawda zróżnicowany elektorat za sobą, jednak wyznający zasady, w myśl których taki układ mógłby się wielu osobom nie podobać.
Przysłowiowej oliwy do ognia dolał obecny dziś w Kołobrzegu Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego.
Najpierw zwrócił uwagę, że obaj kandydaci podczas swojej kampanii będą umniejszać zasługi w rozwoju miasta, jakie dzięki Platformie Obywatelskiej miały miejsce.
- To, co odróżnia nas od konkurentów to wiarygodność. Potrafię ocenić potencjał pana Bejnarowicza, bo z nim pracowałem. Myślę, że prezydent Gromek może ocenić potencjał pana Woźniaka. Oni wszyscy dzisiaj odcinają się od tego, co robili. Kiedy mogli coś robić, nie robili, a dzisiaj opowiadają bajki na temat tego, czego to nie zrobią. Panowie, wasza wiarygodność jest żadna. Mogliście to robić, kiedy pełniliście swoje funkcje, a pełniliście je przy naszej współpracy.
Olgierd Geblewicz potwierdził również, że dotarły do niego głosy o porozumieniu obu kandydatów.
- Tego typu głosy słyszałem. Może ten głos, który dotarł do Szczecina jest głosem zniekształconym, natomiast słyszałem, że istnieje umowa między kandydatem Woźniakiem a PiS-em, że jeżeli dojdzie do drugiej tury – a wszystko wskazuje na to, że ta druga tura będzie pomiędzy kandydatką popieraną przez Koalicję Obywatelską a właśnie panem Woźniakiem – to PIS będzie bardzo mocno wspierał pana Woźniaka, zresztą być może to była przyczyna odejścia z komitetu wspólnie budowanego od dłuższego czasu.
Na pytanie, skąd marszałek ma takie wiadomości, odparł krótko:
- Wróbelki ćwierkają.
Olgierd Geblewicz nie traktuje tych głosów na poważnie, ale uznaje je jako prawdopodobne. Nie jest powiedziane, że kandydat Woźniak nie będzie chciał pozwać marszałka do sądu za te wypowiedzi, ale może mamy do czynienia z sytuacją, że znów zaczęły krążyć kolejne pogłoski, być może zniekształcone.
Żaneta Czerwińska