
Gruchnęło, buchnęło coś, co wisiało dawno w powietrzu, a czego tylko najbliżsi z „Kołobrzeskich Razem” nie widzieli, a czego raczej nie chcieli widzieć. Historyczna chwila, o której mówił Jacek Woźniak w grudniu, trwała tylko chwilę (przeczytaj). Przypomnę końcowe pytanie koleżanki z e-kg.pl: – Jakie są szanse, że to Porozumienie się utrzyma? – Żadne! – padła żartobliwa odpowiedź. Jakże prorocza! Ale póki co „Kołobrzescy – są jeszcze – Razem” się trzymają i co ich nie zburzy, to teoretycznie wzmocni.
Uważam, że odejście Jacka Woźniaka i samodzielny start w wyborach to bardzo dobry krok, ale… dla „Kołobrzeskich”. Dlaczego? Pół roku temu sytuacja była nieco inna. Mógł nie decydować się na start w ugrupowaniu, tylko zadecydować o samodzielności od razu. Byłby bardziej wiarygodny. Teraz, gdy jakiś czas aktywnie działał w „Kołobrzeskich”, a mimo to wybrał kolejną samodzielną drogę, świadczy o nim po prostu źle. Ładnie ubrane w słowa stwierdzenie, że „wyszedł naprzeciwko oczekiwaniom mieszkańców” to tylko słowa. Nikt rozsądny nie podejmuje decyzji na podstawie rozmów z mieszkańcami, którzy w wielu przypadkach mają w zwyczaju mówić w oczy co innego, a myśleć co innego. Należy szukać drugiego dna.
A może być nim zwyczajny „myk”, który już zadziałał: handel głosami w drugiej turze wyborów prezydenckich. Przecież cztery lata temu również mówił w rozmowie, jeszcze wtedy w Kulisach Kołobrzeskich, że nie przewiduje drugiej tury. Teraz padły te same słowa. Ale cztery lata zmieniły wiele. Przypomnijmy, co zdziałało „przekazanie” głosów przy poprzednich wyborach: stanowisko wiceprezydenta, chwilę potem żona otrzymała stanowisko doradcy w starostwie mimo swej brzemienności. Cud nad cudy, by kobieta w ciąży otrzymała stanowisko, w dodatku takie, którego wcześniej nie było. Wątpię również, by osoby, które poczuły się nieco źle w związku z nazwaniem ich „słupami” na listach wyborczych poszły na te listy ponownie. Jacek Woźniak co prawda dementował, że tak ich nazwał, to wypłynęło z opozycji, która dziś już nie jest opozycją, ale to inna bajka. Niemniej nie jest ważne, kto ich tak nazwał – przewiduję kłopoty z zapełnieniem tych list.
Sytuacja robi się bardzo ciekawa, ale analogiczna do poprzednich wyborów. Nie na darmo u byłego wiceprezydenta „skręt w prawo” był godnym zainteresowania znakiem już jakiś czas. Mogę jeszcze uwierzyć, że z europosłem Hocem Jacek Woźniak nie prowadził rozmów. Nie uwierzę jednak w to, że nie zapewnił sobie odpowiedniego zaplecza. Jakże idealnie pasuje do Prawa i Sprawiedliwości fakt, że rodzina cała chodzi regularnie do Kościoła, żona studiuje teologię, chce być katechetką – o czym informuje choćby w swoim artykule na kolobrzegwiary.pl:

Nie na darmo też Jacek Woźniak nie chciał dzisiaj komentować spraw ideologicznych. Bo jak? Na wszelki wypadek lepiej nie mówić nic o in vitro, sprzecznej z zasadami PiS, a także w ogóle o żadnej ideologii, bo przecież do końca pewności nie mamy, kto i jak te wybory „zakasuje”. Niemniej można być niemal pewnym, że do drugiej tury wejdzie Anna Mieczkowska i Maciej Bejnarowicz, choć teraz wszystko zależy od dobrze poprowadzonej kampanii. Komu w takiej sytuacji przekazać w takiej sytuacji poparcie? Przecież nie Annie Mieczkowskiej, bo przecież właśnie się opowiedział przeciwko niej, ogłaszając samodzielny start w wyborach. Przekaże swoje poparcie Maciejowi Bejnarowiczowi, który zapewni mu w ten sposób… wiceprezydenturę, a jakże. I program, jakże trafnie nazwany gdzieś w komentarzach „Rodzina na swoim” , dalej będzie się miał w najlepsze. Oczywiście można się spodziewać, że program ten nabierze pełni barw w przypadku wygranej „dodzisiejszego” wiceprezydenta, w tę wygraną jednak, na dziś, śmiem wątpić.
A szkoda. Moim zdaniem Jacek Woźniak zatracił swój ogromny potencjał w momencie ogłoszenia startu. Naprawdę – inaczej byłoby, gdyby od początku nie angażował się w projekt „Kołobrzescy Razem”, a mówił o swoim starcie osobno. Zyskałby o wiele, wiele więcej.
Patrząc na tę rozpędzającą się kampanię wyborczą, nachodzi mnie taka refleksja: naszemu miastu jest potrzebna świeża, „czysta” krew. Potrzebujemy młodych – a dojrzałych, dojrzałych – a młodych duchem, znających się na swoich zadaniach, ludzi. Chyba już do tego dojrzeliśmy. Czas na gruntowne zmiany i wiarę – ale w to, że takie osoby są i coś mogą zdziałać. Ja kilku takich nawet widzę i czas uwierzyć w to, że każdy z Was takie osoby wokół siebie widzi. Stawiam po prostu: na Kołobrzeg, na tę – mam nadzieję – czekającą na właściwe osoby ławkę.
„którzy w wielu przypadkach mają w zwyczaju mówić w oczy co innego, a myśleć co innego” A jak już piszą na kołobrzeskich forach , to anonimowo. A później , w przypadku spraw sądowych ,wypierają się tego co napisali, jak żaba błota. Proszę mi przypomnieć ,Pani Żaneto ,ile słów mogę zamieścić w komentarzu ? Bo chcę się odnieść do tego co Pani napisała.
Jeśli dobrze pamiętam, to sporo, chyba nie mamy ograniczeń, ale muszę zasięgnąć opinii informatyka. Sporo, w każdym razie, proszę pisać śmiało, najwyzej zaznaczyć cd.
Jak chodzi do kościoła to PiS, jak na czarne marsze to feministka. To jak zrozumieć udział Mieczkowskiej w mszach na radzikowie i obecność na czarnych marszach? Jest zwolenniczką PiSu czy PO?
Tak, jak nie każdy, kto chodzi do kościoła, jest zwolennikiem PiS, tak nie każdy kto chodzi na czarne marsze jest zwolennikiem PO. Raczej zazwczaj patrzy sie na kontekst, na całość. Wliczając prawo do własnego zdania i opinii 😀
Zgadzam się, myślę, że już czas. Oby mój faworyt mnie nie zawiódł, a w zasadzie boję się, że jego otoczenie coś spapra. Jeśli jednak będzie działał tak jak do tej pory – Kołobrzeg odżyje.
Bardzo ciekawy wpis. Może pokusi się Pan o szczegóły? 😉
„Moje zdanie…” Twoje zdanie koło du… nam lata . Naucz się pisać prawdę !
Proponuję nie czytać, a i wyrażać się kulturalniej. Od razu dzień będzie lepszy, zapewniam.