„Komuna! NKWD! Bolszewickie świnie” – takie określenia przeplatane wulgaryzmami towarzyszyły radnym obradującym nad budową pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej i zbrodni katyńskiej. Ostatecznie radni zadecydowali, że pomnik będzie, ale w innej lokalizacji – którą, jak w uchwale wskazano, może być cmentarz komunalny.
Już na początku punktu, który przypomnijmy: mimo wcześniejszej dyskusji nie został usunięty z punktu obrad, radny Wiesław Parus zgłosił w imieniu Komisji Oświaty poprawkę, aby wykreślić z projektu uchwały lokalizację, która wskazywała centrum miasta, a wpisać działkę nr 23/1 obr.16, czyli położoną na kołobrzeskim cmentarzu tuż obok Golgoty Wschodu. Już po tej propozycji słychać było gwizdy ze strony publiczności. Dalej było tylko gorzej, niejednokrotnie przewodniczący Ryszard Szufel musiał uspokajać przybyłych. Radny Henryk Bieńkowski zwrócił uwagę, że radni nie mogą ingerować poprawką w projekt prezydenta – opinie radcy prawnego jednak wskazała, że skoro to jest właśnie projekt prezydenta, radni mogą jak najbardziej dokonywać poprawek. Padały słowa o zmianie tekstu na pomniku: tu jednak pojawiła się kwestia ingerencji w prawa autorskie. Krystyna Gawlik, przedstawicielka kołobrzeskich pionierów, na skwerze których ma stanąć pomnik, raz jeszcze podkreślała, że cały skwer ma charakter radosny, są tu i pikniki i w sezonie letnim różnego rodzaju inne atrakcje, a pomnik smoleński ma mieć charakter zadumy.
- To jest tak, jak z imieninami: wszyscy mają dobry humor, dobrze się bawią, a wystarczy że jedna osoba wejdzie na jakiś przykry temat i wszyscy od razu tracą humor. Podobnie może być z tym pomnikiem – podkreślała.
Im więcej radni się wypowiadali, tym większe reakcje były ze strony publiczności. Radny Ireneusz Zarzycki powiedział:
- Naród został podzielony przez świętowanie katastrofy smoleńskiej, chcecie to teraz przenieść do Kołobrzegu? Takie zakłamanie, jakie jest w naszym kraju, jest przerażające. Nikt nie udowodnił, że to był zamach, a już mamy gotowca w postaci dokumentu Macierewicza.
Radny ponadto zwrócił uwagę, że sami mają problemy w odróżnieniu projektu, który od innej strony przede wszystkim podkreśla tragiczne wydarzenie pod Smoleńskiem w 2010 roku. Radny Krzysztof Plewko zarzucił, że jeżeli radni odrzucają projekt, to w całości, a nie może być tak, że zagłosują ze wskazaniem na inne miejsce.
- Nie wy będziecie na to wykładać pieniądze, nie będziecie decydować, gdzie ma on stać. Będzie trzeba najwyżej wypracować nową lokalizację – mówił.
Radny Henryk Bieńkowski z kolei podkreślił znaczenie słowa „wolność”:
- Mnie nie przeszkadza, gdy ktoś się modli na ulicy. Nie mam nic przeciwko temu, by był protest biały, by był protest czarny, bo tak rozumiem wolność.
Radni wskazywali i pytali, dlaczego przedstawiciele komitetu budowy pomnika tak się upierają przy centrum miasta? Podsumował to radny Ireneusz Zarzycki:
- Padają słowa o przymuszaniu. A wy nie chcecie przymuszać mieszkańców do swoich racji? Do miesięcznic? Wulgarne słowa, jakie tu padają, przekonują mnie tylko do tego, że siłą chcecie przymusić mieszkańców do tego pomnika.
Gdyby nie wniosek o zamknięcie listy mówców, radni pewnie dyskutowaliby znacznie dłużej. Emocje wśród przybyłych były na tyle silne, że dyskusja zakończyła się w gorącym, ale nie napiętym punkcie. Za poprawką, by lokalizacja pomnika miała miejsce na cmentarzu, głosowało 11 radnych. Z taką poprawką projekt uchwały przeszedł 12 głosami „za” przy 5 przeciw i 2 wstrzymujących się.
Żaneta Czerwińska