Jak się radny daje manipulować i jak manipulować innymi?

Niby nie ma jeszcze kampanii wyborczej, ale nie ma chyba w naszym kraju nikogo, kto nie zauważyłby wzmożonej aktywności radnych na każdym szczeblu. Podczas ostatnich wyborów w powszechnym użyciu były portale społecznościowe, jak Facebook czy Twitter. Warto zauważyć, że ten drugi znacznie bardziej wpływa na opinię osób czytających. Przekazy są krótkie i zwięzłe, szybciej trafiają do przeciętnego użytkownika.

Czy tak samo będzie w tych wyborach? Owszem, ale w znacznie poważniejszym stopniu. Dochodzi kilka innych „sztuczek”, które poniekąd pomogą wykształcać w osobach czytających opinie na dany temat. W kontekście kandydata – na jego opinię.

Jedną z nich sa nie tylko popularnie zwane fake-newsy, ale i manipulanckie tweety, tworzone za pomocą specjalnych programów, dzięki którym jedna osoba może w imieniu wielu napisać po prostu, co chce. Posłużę się tutaj przykładem posła Bartosza Arłukowicza, którego chciał wplątać w swoją sieć manipulacji kołobrzeski radny klubu Prawa i Sprawiedliwości Marek Młynarczyk.  Na swoim profilu na FB posłał dalej takiego oto rzekomego tweeta tego znanego (i jednego z bardziej lubianych) posła z taką treścią:

Każdy, kto choć trochę ma do czynienia z Twitterem, od razu zauważy, że jest to bardzo prawdopodobny wpis. Zwłaszcza, że wśród osób, które polubiły, spotykamy także swoich znajomych z TT (w skrócie używana nazwa tego portalu). Pozostaje kwestia rozsądku, czy rzeczywiście ów poseł mógł takie rzeczy napisać? Znany z nazywania rzeczy po imieniu poseł – dla wielu po prostu Bartek – nie posługuje się takim słownictwem. Nie określa ludzi zarabiających około 2100zł „g*wno wartym człowiekiem”. Należało sprawdzić u źródła, ale powinien to zrobić PRZEDE WSZYSTKIM radny, który bezmyślnie puszcza byle co, byle świadczyło źle o opozycji.

Co się okazało. Bardziej znani posłowie z opozycji stali się źródłem fake-newsowych informacji, napisanych po prostu z odpowiedniego programu. W odpowiedzi do radnego Młynarczyka autorka tego felietonu posłużyła się tym samym programem, którym najprawdopodobniej posłużył się autor rzekomego wpisu posła. Odpowiedź brzmiała następująco:

 

Oczywiście, nigdy taki tweet nie został opublikowany, poza odpowiedzią u radnego. Ten prosty przykład pokazuje jednak, na jaką skalę manipulacja może zostać przeprowadzona przed wyborami. Poseł Bartosz Arłukowicz oczywiście zareagował, a już wcześniej dał na swoim profilu ostrzeżenie o tym, że wiele osób się podszywa pod jego wpisy i profile:

 

Najprawdopodobniej wiele posłów może zacząć rozpowszechniać podobne bzdury, po czym święcie przysięgając, że to nie oni, to włam na konto, itd. To już przerabialiśmy.

Sprawdzajmy, co się da i gdzie się da. Jeśli ktoś przytacza źródło – niech przytoczy oryginał, nie skan wypowiedzi. Bo jeśli uwierzymy tak z pozoru  prawdziwie wyglądającym tweetom, co nam wyjdzie?

Na przykład to, że ktoś wyjeżdża z Kołobrzegu:

 

A może poseł Żalek uniży się w przeprosinach?

 

Albo posłanka Pawłowicz złoży obietnicę…?

 

A może i to, że prezydent Andrzej Duda przyjedzie do naszego miasta?

 

Co tam Andrzej Duda – od razu Donald Trump!

 

Uroczyście i obłudnie oświadczam, że wszystkie tweety napisałam własnoręcznie jako frywolny i tymczasowy użytkownik programu tworzącego FakeTweety.

Kłamać trzeba umieć, drodzy pisowcy!

(FakeTweety wykonane za pomocą programu Tweeterino)