“Niepokorny Mnich”, dystans 96 km 620 m z przewyższeniem +5100m (-5100m wg GPS wielu zawodników) to kolejny tajemniczy górski event trialowo-biegowy po Polskich i Słowackich Pieninach. Bieg rozpoczął się w Szczawnicy w dniu 21.04.2018 r. o godz. 03:00 na poziomie 420 m.n.p.m. nad brzegiem potoku Grajcarek.
W zawodach wystartował kołobrzeżanin Zbigniew Malinowski, który z czasem 16 godz. 55 min. 09 sek. zajął 192 miejsce w kategorii open. Na linii startu ustawiło się 300 “Górali” (limit Organizatora). Zawodnicy zobowiązani byli do posiadania odpowiednich kwalifikacji i doświadczenia w biegach górskich. Organizator wyznaczył 17 godz. czasu na pokonanie dystansu ok. 97 km. W wyznaczonym limicie zawody ukończyło 197 biegaczy. Poza limitem bieg ukończyło jeszcze 12 zawodników. Trudów pogodowych – terenowych, takich jak piekące słońce, przewyższenia, nie pokonało aż 91 twardzieli.
Zaraz po starcie zawodnicy wspinali się na szczyt Dzwonkówki (1 000 m.n.p.m.) i potem na najwyższy punkt w Polsce: szczyt Przehyby (1 162 m.n.p.m.), by zbiec do poziomu ok. 300 m. Kolejne podbieg na Niemcową (1 000 m) i zbieg na poziom 450 m, by ponownie pokonywać kolejnych 6 szczytów powyżej 1 000 m.n.p.m., między innymi Eliaszówka, Horbalova. Zbieg na poziom 600 m i wspinaczka na najwyższy punkt na Słowacji Veterny Vrch (1 100 m.n.p.m.), by zbiec na 420 m w scenerii malowniczych hal, lasów, pagórków, szczytów i strumieni z widokami na magiczne, majestatyczne i ośnieżone szczyty Wysokich Tatr Polskich i Słowackich. Kolejny zbieg na 550 m, by pokonać ostatni bastion wysokości 900 m i zbiegać do poziomu Dunajca ok. 420 m.n.p.m..Tu wzdłuż Dunajca pozostało ok. 12 km z przeuroczymi widokami na charakterystyczne wapienne skały Trzech Koron, Sokolicy i pluskające łodzie flisackie pełne turystów w góralskich strojach. Nad brzegiem Dunajca po Słowackiej stronie ok. 11 km tz. “testem charakteru”… sukces polega na tym, że kiedy przestaje biec ciało, zaczyna biec charakter do mety usytuowanej w Szczawnicy na promenadzie nad potokiem Grajcarek do linii startu/mety w pobliżu wyciągu krzesełkowego na Palenicę.
Kołobrzeżanin nie musi nic udowadniać, nie lubi narzekać, skarżyć się na niedogodności zdrowotne, zdradzać kulisy kuchni biegowej… ale tym razem postanowił o “nich” mówić. Uszkodzone włókna mięśnia czworogłowego lewej nogi, uszkodzone włókna mięśni kulszowo – goleniowych obu nóg, bolący staw skokowy prawej nogi – z takimi kontuzjami siedzi się w domu i leczy rany. Dlaczego zatem to robi? Dlaczego o tym pisze? Już dawno przekroczył “czerwoną linię kontuzji”: wcześnie się urodził. Robi to jednak ku przestrodze dla innych, dla marzycieli, “bo jak się nie ma “wybieganych” kilometrów… Kontuzje, to same mięśnie i rozum na pewno nie wystarczą, a doświadczenie niewiele pomoże”.
Niemniej jednak “zarejestrowanych” widoków magicznych, majestatycznych Wysokich Tatr, malowniczych, bajkowych Pienin przeuroczego klimatu ze spływem Dunajcem w tle oraz spotykanych i poznanych tam ludzi nikt i nic nie jest w stanie zastąpić. Szał uniesienia “wolnego człowieka” jest wartością dodaną. Wolność jest w naturze… Bo podróże to jedyny fajny temat, na które wydaje się kasę, a jest się bogatym. Doznania i przygoda rekompensują, koją wszelakie bóle i dolegliwości.
Tuż przed punktem kontrolnym Nr 2, po upadku na ok.42 km (krytyczny czas biegu) zbitym lewym barku, stłuczonych żebrach, rozbitym lewym kolanie na prochach Zbigniew Malinowski dobiega do mety w wyznaczonym limicie czasowym. Organizator wymagał od zawodników w plecaku 11 poz. sprzętu obowiązkowego oraz 6 poz. sprzętu zalecanego na wypadek załamania pogody.
Fot. biegiwszczawnicy.pl
Wolałbym aby tak się angażował w pracy w TBS….