Jak zbić i zbyć kapitał polityczny – na pogrzebie.

Przed kolejną rocznicą, a po ekshumacji i drugim pochówku Sebastiana Karpiniuka, gdy opadły emocje, zatrzymajmy się na chwilę nad zawiłościami charakteru naszych rodzimych polityków. Jak i nas samych.

Katastrofa z 10 kwietnia 2010 roku otworzyła drogę najgorszym cechom ludzkich charakterów. Z chwilą, gdy otworzyły się media społecznościowe, śmiało można było „zyskiwać” popularność mówiąc, że się znało Sebastiana. Któż to sprawdzi? Można co miesiąc wypisywać o tragedii osobistej, jaką była śmierć tego posła, i z pewnością otrzyma się wiele pozytywnych komentarzy, współczujących śmierci przyjaciela. Tylko jakoś, gdy trzeba było protestować przed ekshumacją – była garstka tych prawdziwych. Gdy był drugi pochówek – przybyli tylko ci najbliżsi.

Gdzie pan był w dniu tego drugiego pochówku, panie Grzegorzu Schetyno, tak rozpaczający na pierwszym pogrzebie? Czy chociaż wie pan, że chcieli go po prostu pochować bez niczego, najlepiej po cichu? Czy nie zadrgał w panu żaden impuls, by choćby z  tego powodu przyjechać i pożegnać ostatni raz kogoś, kogo zwał pan przyjacielem? Na mecz reprezentacji Polski pojechał pan bez obaw, a do Kołobrzegu było nie po drodze? Czy to by może niemedialne było?

Gdzie był Stanisław Gawłowski w tym czasie? Karpiniuk był posłem z naszego wspólnego regionu – czemu na drugim pochówku pan się nie pojawił? A pozostali, którzy w tym czasie byli z jednej partii, z jednego regionu, przedstawicielami w parlamencie?

Łatwo jest medialnie wspierać i krzyczeć o usunięciu tablicy, wspierać protest przeciw ekshumacji – ale już wykonać jakiś realny krok znacznie trudniej. To był poseł RP, i podobno wasz przyjaciel! Przecież poza przyjaciółmi nikt nie zadba o jego interesy, dobrze o tym panowie wiecie. I gdzie byliście?

Dlaczego senator Annie Sztark chciało się przyjechać, tkwić na mrozie podczas ekshumacji? Dlaczego poseł Marek Hok również dopełnił swego obowiązku wobec przyjaciela? Gdzie byli pozostali tacy serdeczni „przyjaciele”? Grzali się w Warszawie albo w innych ciepłych miejscach. Warto podkreślić: podczas ekshumacji TYLKO ta dwójka parlamentarzystów stała i protestowała z przyjaciółmi Sebastiana. A przecież tylu wielkich polityków deklarowało przyjaźń wobec Sebastiana…

Przyjedziecie wy wszyscy 10 kwietnia, w kolejną rocznicę? Pewnie nie, bo bardziej medialne będzie pokazać się w centrum, gdzie więcej będzie mediów ogólnopolskich. Albo może w trakcie wyborczych wizyt w Kołobrzegu przy okazji zapali się znicz na grobie. Przy okazji.

Anna Sztark, Marek Hok, Sławomir Nitras – tylko ta trójka parlamentarzystów na ponownym pochówku. Super Ekspress podał, że S. Nitras  był jednym z organizatorów  ponownego pochówku: (przeczytaj). Myślę, że S. Nitras powinien nieco sprostować ten artykuł. Moim zdaniem trochę to za dużo powiedziane. Nie ma słowa o Piotrze Ryćko, Monice Czajkowskiej, innych przyjaciołach Seby, dalszych członkach rodziny, władzach miasta – to cała grupa walczyła o to, by ponowny pochówek stał się godnym posła RP. To oni marzli przy ekshumacji, to oni pilnowali, by prokuratura nie pochowała go jak bezdomnego, to oni założyli grupę protestującą na FB i udzielali wszelkich informacji. Tak naprawdę, to oni byli organizatorami. O innych „wielkich przyjaciołach” powiedzieć niestety nie można.

Przedstawiciele sprawców zakłócenia wiecznego spoczynku S. Karpiniuka nawet się nie pojawili ani przy ekshumacji, ani podczas drugiego pochówku. Nie był „ich”, więc po co, prawda? A jeszcze by jakieś niewygodne pytania dziennikarze zadali – lepiej się nie pokazywać. Wygodniej jest przecież wydawać polecenia.

Niech już teraz spoczywa w spokoju. Czas pokazał, kim był i kim jest dla ludzi, którzy są „stąd”. W pamięci kilku osób pozostanie na zawsze bez względu na to, czy przy zapalaniu znicza są światła reflektorów, czy nie.