
Uchwałą dzisiejszej Rady Miasta Kołobrzeg, Urząd Miasta przystąpi do pozyskiwania środków w celu rozbudowy jednostki. Zanim jednak radni przyjęli tę uchwałę, nie obyło się bez długich dyskusji i wycieczek personalnych. Radny PiS zapowiedział, że uczyni wszystko, aby miasto środków na tę inwestycję nie pozyskało.
Jak już informowaliśmy, do Rady Miasta wpłynęły dwie petycje. Ze względów formalnych procedowana była jednak tylko jedna, pod którą złożyło podpisy 140 mieszkańców Kołobrzegu. Ta petycja wnioskowała o rozbudowę obecnej siedziby Urzędu Miasta. Ta rozbudowa, jak podkreślano podczas sesji, ma poparcie w konsultacjach społecznych i ma być współfinansowana ze środków zewnętrznych.
- Do czterdziestu procent dofinansowania, sześćdziesiąt procent kredytu na bardzo dobrych warunkach. Osiemdziesiąt procent mieszkańców jest za tym, by Urząd pozostawić w obecnym miejscu. Należy poprawić komfort naszych mieszkańców. Nie jest prawdą, że ta inwestycja odbędzie się kosztem innych, na przykład amfiteatru – mówił prezydent miasta Janusz Gromek.
Aby inwestycja miała szanse zdobycia środków zewnętrznych, musi być wpisana w Wieloletni Plan Inwestycyjny, co z kolei wymaga uchwały Rady Miasta. W dyskusji nad projektem Ewa Waliszewska – przedstawicielka osób zbierających podpisy pod omawianą petycją – prosiła, by radni wzięli pod uwagę osoby starsze, którym czasem trudno jest dostać się do autobusu. Urząd Miasta w centrum jest dla takich osób doskonałą lokalizacją.
- Po co tracić siedemdziesiąt milionów na budowę nowego gmachu? Nie lepiej wybudować za to jakiś żłobek? Ograniczmy opary absurdu – apelowała.
Przeciwny rozbudowie Urzędu Miasta jest klub radnych „Niezależny Kołobrzeg” z byłym prezydentem Henrykiem Bieńkowskim, a także klub radnych Prawa i Sprawiedliwości. Jego członek, radny Marek Młynarczyk, zdecydowanie upiera się przy budowie nowego budynku, w którym swoją siedzibę miałoby również starostwo powiatowe. Jego zdaniem dwie najważniejsze jednostki w jednym miejscu jest najlepszym rozwiązaniem, zaś odległość, gdzie miałoby to zostać wybudowane, nie jest taka odległa – jak twierdzi radny, to zaledwie końcówka ulicy Łopuskiego, kilkaset metrów za szpitalem, stadionem, liceum ogólnokształcącym i w kierunku, w którym rozbudowuje się Kołobrzeg.
- Ja nie chcę wydać siedemdziesięciu milionów. Proszę mi wskazać wypowiedź, w której tak podałem. Kłamała pani zbierając podpisy, kłamie pani i teraz. Proszę pamiętać, że jedna decyzja spowoduje, że już nigdy nie będziemy mogli ograniczyć ruchu samochodów we centrum miasta. Zapewniam, że zrobię wszystko, by na rozbudowę urzędu miasto nie dostało żadnych środków finansowych -zagroził radny PiS.
- Panie radny, pan użył określenia „durna rada”. To jest obrażanie nas. Pan się naoglądał filmów sensacyjnych. Poza tym, nikt nie mówił o restauracji. Ma być bufet, gdzie interesanci mogą wypić kawę. Bufet. W tym budynku też kiedyś był, sam w nim bułki kupowałem! -mówił prezydent miasta.
- Użyłem określenia „durna decyzja”, proszę nie przypisywać swoich słów innym. To pan wobec mnie użył takiego określenia, za które zresztą spotkamy się w sądzie -odpowiedział M. Młynarczyk.
Przewodnicząca Komisji Prawa RM Aneta Cieślicka raz jeszcze podkreśliła, dlaczego procedowana była tylko jedna petycja, nie zaś ta, która wpłynęła w ostatnich dniach do biura RM. O sprawie pisaliśmy tu: (przeczytaj)
- Czy ja jestem potworem, że pani straszy mną kołobrzeżan? Jeżeli wpłynął list, to czemu wywala pani drugie pismo? – dociekał M. Młynarczyk.
- Nie „wywalam”, tylko poddałam pod głosowanie szanownej komisji -odpowiedziała ad vocem przewodnicząca A. Cieślicka.
- Gdybym był złośliwy, to bym odpowiedział, że nie procedujemy tego drugiego pisma, bo sprawdzamy, czy ci co podpisali, żyją. Ale złośliwy nie jestem, więc nie powiem tak. Dodam natomiast: wstyd, by w dzisiejszych czasach załatwiać swoje sprawy w miejscu, gdzie słucha tego kilku innych interesantów. Pewne sprawy należy załatwiać face to face – dodał radny Dariusz Zawadzki.
Ważnym argumentem w dyskusji był głos byłego prezydenta Bogdana Błaszczyka (SLD), pierwszego posła ziemi kołobrzeskiej. To on zwrócił uwagę, że rozbudowa urzędu nie jest może popularna, bo traci wyborców, ale kiedy zbliżał się czas tysiąclecia biskupstwa Kołobrzegu, i mieli przyjechać bardzo ważni goście: władze państwowe, kościelne, on sam zaczął się zastanawiać, gdzie ich wszystkich przyjąć. To on stał przed dylematem remontu obecnej sali posiedzeń Rady, adaptacji strychu na potrzeby nowych urzędów.
- Arcybiskup Głódź gdy przyjechał, zobaczył piękny ratusz i zabudowę wokół niego. Od razu zapytał: kto to zabudował? Kto wydał pozwolenia? Tu powinno być wiele wolnego miejsca…
Były prezydent Henryk Bieńkowski asekurująco dodał: „To za komuny”
- No tak, wszystkiemu winna komuna… Jednak tej inwestycji nie blokujmy. Jeśli prezydent znajdzie środki zewnętrzne, nie widzę przeszkód, by dać zielone światło. On nie buduje tego dla siebie, przecież odchodzi – dokończył B. Błaszczyk.
W efekcie Rada podjęła uchwałę o rozbudowie Urzędu Miasta w obecnej lokalizacji. W konsekwencji kolejne uchwały zezwalały prezydentowi o aplikowanie po środki z zewnątrz. Jak się będzie sprawa toczyć dalej, poinformujemy na bieżąco.