Rozmowa z Henrykiem Bieńkowskim
Gazeta Kołobrzeska: Nie jest tajemnicą, że dość długo pana nie było w Kołobrzegu. Wiadomo też, że przebywał pan w Las Vegas. Co było powodem pana wyjazdu?
Henryk Bieńkowski: Wyjechałem z powodów rodzinnych. Już rok czasu nie widziałem córki, a ponieważ brała ślub, chciałem poznać jej nową rodzinę i przede wszystkim wybranka. Każdy szanujący się rodzic zrobiłby to samo na moim miejscu.
GK: Na pewno przez tak długi czas miał pan okazję poznać i zwiedzić to słynne miasto.
H.B: Rzeczywiście, miałem okazję poznać tamtejszego burmistrza i spotkać się z kolonią polonijną w Las Vegas. Oficjalne informacje mówią, że w samej Newadzie jest około 50 tysięcy osób polskiego pochodzenia, zaś w samym Las Vegas mieszka ich około 20 tysięcy. To jest bardzo dużo.
GK: Grywał pan w kasynie?
H.B: Osobiście nie! Zrobiłem jednak wiele zdjęć oraz film, który pokazuje życie w tamtym mieście.
GK: Czy po wizycie w zupełnie innym kraju i mieście jest coś, co chciałby pan „przenieść” na rynek kołobrzeski?
H.B: Trudno mówić o przeniesieniu czegokolwiek, bo są to niewyobrażalne sprawy. Na przykład w hotelu dolna część to kasyno, sala konferencyjna, a ponadto każdy hotel posiada atrakcję promocyjną. Jeden z hoteli ma basen, na którym pływają jachty wielkości naszego „Arka” , są rozgrywane autentyczne bitwy morskie. Przy każdym hotelu są bezpłatne parkingi, czyste toalety, tam nastawiają się na przeciętnego turystę. Ulice osiedlowe w mieście mają szerokość dwa razy większą niż nasza trasa Kołobrzeg- Koszalin, wszystkie skrzyżowania mają kamery, obraz z nich jest retransmitowany na kanale lokalnej telewizji. Jest to dobra sprawa w przypadku, gdy ktoś chce wyjechać z domu i uniknąć korków. Ciekawostką dla mnie był asfalt: temperatura w Las Vegas to przynajmniej 50 stopni Celsjusza w słońcu, a najmniej 30 w cieniu i nie widziałem żadnej koleiny na jezdni! Jaką techniką był wykonany…? Co ciekawego jeszcze: wszystkie przetargi organizowane przez miasto są jawne i transmitowane w lokalnej telewizji. Oferent staje przez Zarządem, odczytuje swoją ofertę, Zarząd głosuje i każdy widzi, jak to głosowanie przebiega. Tego u nas nie ma, nikt nie wie, kto jak głosował, a wiele decyzji jest podejmowanych „pod stołem” . Nasze regulacje prawne są pod tym względem restrykcyjne.
GK: Domyślam się, że w razie gdyby został pan wybrany na prezydenta miasta Kołobrzeg, tę sytuację starałby się pan zmienić?
HB: Nie tylko to. Starałem się również nawiązać kontakty przydatne dla mieszkańców naszego miasta. Być może będzie możliwe, aby młodzi kołobrzeżanie wyjeżdżali do Las Vegas w celach zarobkowych w ramach programu „Praca i Podróż” . O tej sprawie rozmawiałem z panem Goodmanem- mayorem Las Vegas.
GK: Skoro jesteśmy już na lokalnym podwórku, proszę powiedzieć, czy jest pan oficjalnym kandydatem kołobrzeskiej centroprawicy na prezydenta miasta Kołobrzegu?
H.B: W myśl zawartego porozumienia z „Platformą Obywatelską” i „Prawem i Sprawiedliwością” , nasze ugrupowanie ma wystawić kandydata na prezydenta miasta. Nasze ugrupowanie przegłosowało moją kandydaturę. Jeśli więc czytać dobrze to porozumienie, to sprawa powinna być prosta. W tym porozumieniu są zawarte również inne szczegóły. Kandydaci na radnych są ustaleni, listy przygotowane. Wszystko w odpowiednim czasie zostanie podane do publicznej wiadomości.
GK: Jeśli więc będzie pan oficjalnie zaprezentowany jako kandydat na prezydenta i – załóżmy- zostanie pan wybrany – jakimi sprawami najpierw się pan by zajął? Co w szczególności należy do pilnych spraw w mieście pana zdaniem?
H.B: Zdynamizowałbym promocję miasta – to po pierwsze. Należałoby się zająć powstrzymaniem degradacji plaż i odnową parków nadmorskich, to jest wizytówka miasta! Obniżyłbym koszty zarządzania miastem, podobnie rzecz ma się z podatkami i opłatami lokalnymi. Podwyższyłbym nakłady na inwestycje, środki pomocowe z Unii Europejskiej. Chciałbym też utworzyć bank żywności dla najuboższych. Oczywiście szkolnictwo wyższe, restrukturyzacja jednostek komunalnych, rozwój uzdrowiska i budownictwa komunalnego to są sprawy również bardzo istotne i podjąłbym je od zaraz.
GK: Nie było pana dość długo, nie był pan na posiedzeniach sesji Rady Miejskiej, a tymczasem prezydent publicznie zapowiedział, że było to ostatnie posiedzenie. Czy pana zdaniem obecna kadencja podjęła już wszystkie istotne dla miasta uchwały?
H.B: Nie wiem, dlaczego prezydent publicznie mówi w ten sposób. Jest wiele niedokończonych spraw, jak chociażby proces przekształcenia Samodzielnych Zakładów Opieki Zdrowotnej. Nie wiem, dlaczego Zarząd Miasta, który nie raz podejmował wadliwe uchwały, miałby sam zadecydować o kształcie tych placówek. Spłata długów tych zakładów wobec szpitala nie musi od razu oznaczać prywatyzacji! Problem ten należy dogłębnie przeanalizować, radni muszą się zapoznać z koncepcją restrukturyzacji. Jeśli te jednostki nie generują strat, są przyznawane premie dla dyrektorów za wypracowanie zysków, to nie parłbym do przodu z tą prywatyzacją. Jeżeli przez cztery lata SLD nie zrobiło nic w tej sprawie, to niech zostawi to innym, którzy przyjdą po wyborach.
GK: Poza kandydowaniem na prezydenta miasta, czy startuje pan również jako kandydat na radnego do Rady Miejskiej?
H.B: Tak, z okręgu obecnego pana prezydenta.
Rozmawiała Żaneta Czerwińska, Gazeta Kołobrzeska 8.09.2002r.