– rozmowa z Robertem Sową,
Gazeta Kołobrzeska: „Wielkie Gotowanie” w Kołobrzegu to kolejna z tego cyklu impreza. W każdej miejscowości gotowana jest inna potrawa pod pana czujnym okiem. Według czego jest przygotowywany jadłospis?
Robert Sowa: W zależności od miejscowości, w której jesteśmy. Zaczęliśmy od Rewala- tam była gotowana zupa rybna z jarzynami. W Kołobrzegu gotujemy mięsny kocioł – zupę mięsną połączoną z dużą ilością jarzyn. Finał mamy w Gdyni, gdzie po raz kolejny przygotujemy nietypową zupę – tym razem też rybną, ale na bazie jarzyn, grzybów i łososia norweskiego. Chcemy w ten sposób podkreślić nasz związek z Bałtykiem i Norwegią. Będzie to zupa robiona w kierunku Norwegów, a wszystkie jakie robimy są bez zawiesiny mącznej.
GK: Zawodowo jest pan szefem kuchni w hotelu „Jan III Sobieski”, ale też i honorowym prezesem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szefów Kuchni, ponadto brał pan udział w elitarnych konkursach gastronomicznych na całym świecie. Słuchaczom Polskiego Radia jest pan znany z audycji „Przepis z Głową, czyli Popołudnie z Sową”. Czy te i wiele innych zajęć wchodzi w pana zakres obowiązków służbowych?
R.S: Tego nie można określić inaczej, jak hobby. W tym programie, który już od trzech lat emitowany jest na antenie, staramy się nie lansować kawioru. Przygotowujemy potrawy z polskich produktów. Jako honorowy prezes szefów kuchni jestem ambasadorem w Polsce produktów rybnych i owoców morza przywożonych z Norwegii.
GK: Jednak pana ulubiona potrawa to żurek z chrzanem, jajem i białą kiełbasą.
R.S: Do uwielbienia tej potrawy jest daleko, ale tak jak Golce wylansowali kwaśnicę, tak Sowa ze swoim żurkiem był dla reprezentacji. Osobiście jednak preferuję kuchnię śródziemnomorską, salsę, grzyby i ryby grillowane, lubię też często posiedzieć nad dobrym, polskim schabowym. Naprawdę, aby mnie zaprosić, nie trzeba wykupywać połowy supermarketu. Ze słodkości z rodzimej kuchni bardzo lubię szarlotkę, z innych – kutię, tortem orzechowym, zajadam się też włoskim tiramise- potrawą z sera mascarpone z żółtkami. Wiem, strasznie kaloryczne, ale… smaczne!
GK: Od pięciu lat jest pan również kucharzem reprezentacji Polski. W tym roku był pan z naszą reprezentacją na mistrzostwach w Korei. Jakie proponuje pan zazwyczaj menu dla naszych piłkarzy?
R.S: HNa szczęście mój dyrektor kocha piłkę nożną i udziela urlopów, kiedy wyjeżdżam z reprezentacją. Zostałem kucharzem reprezentacji za trenera Janusza Wójcika. Moje menu dla piłkarzy. Moja propozycja ustalania menu jest zgodna ze wskazówkami lekarza reprezentacji Piotra Surówki i trenerów. W menu naszych piłkarzy jest najczęściej bufet sałatkowy, jarzyny, przystawki – zimne lub ryba, drugie dania mają zazwyczaj oparte o rybę, lekkie mięso – kurczak lub polędwica wołowa z lekkimi naturalnymi sosami, ziołami, czasem spaghetti. Na deser często są biszkopty, owoce, woda mineralna niegazowana, soki – pomarańczowy lub grejpfrutowy.
GK: Takie menu powinno gościć na każdym polskim stole. W dobie „amerykanizacji” naszego odżywiania, kiedy popularne są „fast-foody”, tradycyjna polska kuchnia chyba odeszła jakby w zapomnienie…
R.S: Można na to spojrzeć zupełnie w drugą stronę: przestaje być lansowany rodzaj folkloru, ale młodzież chodzi na „lunche”, które zazwyczaj są lekko strawne. Kuchnia regionalna pojawia się w święta i jest to kuchnia coraz bardziej odchudzona. Dziś młody człowiek, aby się sprzedać pracodawcy, musi wyglądać, dba więc o to, aby nie miał nadwagi. Dużo czyta na temat odżywiania, zmienia swój sposób myślenia. Dziś wielu mężczyzn się już nie objada – te czasy się skończyły, zarówno mężczyźni jak i kobiety dbają o siebie.
GK: Czyli jak powinien wyglądać jadłospis każdego Polaka?
R.S: Od czasu do czasu powinien być jeden dzień, gdy odstawia się tłuste rzeczy. Zjedzmy biszkopt na śniadanie, lekkostrawny lunch, na kolację rybę – albo najlepiej nie jedzmy kolacji wcale.
Rozmawiała: Żaneta Czerwińska, Gazeta Kołobrzeska 26.08.2002r.