Obowiązkowo przyjadę! W. Malajkat

Gazeta Kołobrzeska: Jako obywatel Karaibskiej Republiki Żeglarskiej, zauważa pan wspólne cechy Karaibów z Kołobrzegiem?

Wojciech Malajkat:  Przede wszystkim: morze! Poza tym fantazje, marzenia… A tak naprawdę to nie muszą być ani Karaiby, ani Kołobrzeg żeby mieć marzenia, śnić o jakichś przygodach, o tym żeby życie było bardziej kolorowe lub mniej smutne od takiego, które nam zafundowano. Lub które sami sobie zafundowaliśmy. Nie chciałbym, aby pointa była w postaci utyskiwania; jest fantastycznie!

GK: I takie właśnie jest zadanie Republiki: jest to przede wszystkim okazja do spotkania się z przyjaciółmi- żeglarzami…

W.M: No właśnie, ludzie którzy kochają morze i Karaiby mają okazję się  spotkać tu, w Kołobrzegu.

G.K: Jest pan przede wszystkim aktorem. Choć dawno nie widzieliśmy pana w nowych filmach, to jednak zawodowo pan cały czas gra w Teatrze Narodowym w Warszawie.

W.M: Przede wszystkim w Teatrze Narodowym, tam przerwa nie była taka długa, jak pani mówi. Trzeba się wyprawić, jeśli ktoś nie mieszka w Warszawie i tam jest okazja do częstszych spotkań ze mną. Jesienią ukażą się dwa przedstawienia telewizyjne, może trochę publiczność telewizyjna odnowi znajomość ze mną.

GK: Tak całkiem nie dał pan o sobie zapomnieć, choć  widywaliśmy pana w różnych programach rozrywkowych, często z „Tercetem czyli Kwartetem”, czyli Hanną ŚleszyńskąPiotrem Gąsowskim i wieloma innymi, jednak i w tej działalności typowo rozrywkowej długo pana nie było.

W.M: Nie, rzeczywiście nie było mnie. Ja po prostu nie mam czasu, by uczestniczyć w takich przedsięwzięciach. Gram w Teatrze Telewizji, Teatrze Narodowym, ponadto uczę w szkole w Łodzi i muszę trochę czasu poświęcać na inne rzeczy.

GK: Z okazji 50-lecia Telewizji Polskiej po raz kolejny mamy okazję oglądać powtórkę serialu „Czterdziestolatek dwadzieścia lat później”.  W tym serialu gra pan syna inżyniera Karwowskiego. Jak pan, oglądając siebie po tak długim czasie od nakręcenia serialu, ocenia swoją pracę? Czy są takie momenty, że dziś zagrałby pan lepiej, inaczej…

W.M: Zawsze widzę takie momenty, we wszystkim co robię, potem to oglądając. Ten serial wspominam mile: miła współpraca, zabawny serial…

GK: Jest pan w Kołobrzegu nie pierwszy raz i chyba polubił pan nasze miasto. Zapowiada pan kolejny przyjazd.

W.M: Lubię to miasto. Widzę, że ludzie robią co mogą, by to miasto wyglądało lepiej, by żyło się wygodniej, jest tak, jak wszędzie. Ludzie tu robią wszystko, by im nie przeszkadzać. Jeśli tylko Republika będzie istniała i jeśli znowu będzie tu, to obowiązkowo przyjadę.

Rozmawiała: Żaneta Czerwińska, Gazeta Kołobrzeska 18.08.2002r.