2018: Ważne priorytety – rozmowa z Sandrą Kielnik – Kałużną, kandydatką KWW SLD Lewica Razem do Sejmiku Zachodniopomorskiego

Od dawna jest Pani związana z polityką, aktywnie działa w lokalnych strukturach Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Po latach pomocy innym przy wyborach, w końcu zdecydowała się Pani kandydować. Co spowodowało, że podjęła Pani taką decyzję?

Od wielu lat przyglądam się kołobrzeskiej polityce i uważam, że są pewne obszary działalności samorządowej, głownie polityka społeczna, do której mam wiele uwag. W związku z tym podjęłam decyzję o starcie i przedstawienia swoich pomysłów.

Od razu skok do Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego. Startuje Pani z drugiego miejsca, tuż po Stanisławie Wziątku. Wydawałoby się, że nie ma szans w porównaniu z tak znanym nazwiskiem, a jednak to wcale tak nie jest…

Propozycję startu do Sejmiku Zachodniopomorskiego złożyli mi koledzy i koleżanki z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, z którymi jestem związana od 9 lat. Start ten traktuję jako poważne wyzwanie, ale również zobowiązanie.

Pani reklamy są bardzo widoczne, Pani sama jest osobą prężnie działającą, z pewnością trudy kampanii dają się już we znaki. To była pierwsza Pani kampania. Co było dla Pani w niej najtrudniejsze? Z czym walczyła najbardziej?

Na szczęście przede wszystkim spotykam się z życzliwością i sympatią ludzi, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu że wzięcie udziału w wyborach samorządowych to dobra decyzja. Oczywiście zdarzają się nieprzyjemne sytuacje, tj. agresja słowna, niszczenie materiałów wyborczych i tym podobne, kontrola… Najcenniejsza jednak była rozmowa z mieszkańcami i wymiana poglądów.

Mordercza niemal praca w tej kampanii została wykonana, bo z tego co mi wiadomo, odwiedził Pani cały swój okręg, a nie jest on mały.

Mój okręg obejmuje Wałcz, Drawsko, Choszczno, Świdwin i oczywiście gminę i miasto Kołobrzeg. Ile dałam radę, tyle rozmawiałam z ludźmi, tyle osób odwiedziłam. Posiłkowałam się oczywiście ulotkami, ale nie były one kładzione na wycieraczki, tylko albo do skrzynek pocztowych, albo do skrzynek specjalnych na ulotki. Niestety, nie do wszystkich da się dotrzeć, ale mam poczucie, że w kwestii odwiedzin zrobiłam wszystko, co mogłam w tej kampanii.

Jakie są Pani priorytety w pracy radnej?

Przede wszystkim obszar mojej pracy zawodowej, czyli polityka społeczno – socjalna, edukacja i dzieci niepełnosprawne. Odbyłam wiele rozmów z osobami starszymi, które utwierdziły mnie w przekonaniu że duży nacisk należy położyć na tę grupę społeczną. Będę czyniła starania o dodatkowy żłobek – jest to co prawda zadanie gminy, ale będę o to zabiegać. Dodatkowo chcę rozbudowy obecnego żłobka, ogrodzenia placów zabaw i przede wszystkim zorganizowania huśtawki dla dzieci niepełnosprawnych. Będę pracować na rzecz utworzenia bezpłatnych zajęć rehabilitacyjnych i zorganizowania półkolonii dla dzieci. To są moje główne założenia, które będę realizować.

Jako radna Sejmiku chcąc zrealizować swoje cele, będzie Pani musiała w pewnym momencie mieć z Radą Miasta kontakt, stąd na koniec proszę powiedzieć, jaka byłaby Pani wymarzona Rada Miasta? Kto w niej Pani zdaniem powinien się znaleźć?

Przede wszystkim osoby z Komitetu Anny Mieczkowskiej, ale również i z Komitetu „Kołobrzeżanie”. To byłoby rozsądne połączenie doświadczonych radnych z nowymi, młodymi ludźmi. W Radzie Powiatu oczywiście chciałabym, aby jak najwięcej osób dostało się z SLD, i mam nadzieję, że tak się stanie. Na każdym szczeblu samorządu odczuwamy brak lewicy. Mam nadzieję, że wybory samorządowe przywrócą lewicy jej odpowiednie miejsce.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Żaneta Czerwińska