
Nadzwyczajna sesja była przeprowadzona bardzo sprawnie, szybko i konkretnie – przynajmniej jeśli chodzi o sposób jej prowadzenia. Nie wiem, czy mogę choć częściowo sobie przypisać ten „sukces” – wydaje się jednak, że chyba tak, gdyż wydaje się, że wszelkie zarzuty poczynione w ostatnim moim felietonie zostały wzięte pod uwagę. Nie było zbędnych przerw, te zaś, które były, trwały prawie tyle samo, na ile zostały ogłoszone. Nawet obrady rozpoczęły się tylko z sześciominutowym opóźnieniem, a poszukiwania chętnych do dyskusji niekoniecznie na temat tym razem nie było. To naprawdę można uznać za sukces. Oby tak dalej – zobaczymy, jak będzie 6 listopada.
A zapowiada się ciekawie. Czy już niektórym kręgom politycznym znany jest już nowy wiceprezydent i brakujący członek Zarządu? Śmiem twierdzić, że tak, choć oczywiście nam na razie pozostaje tylko czysta spekulacja. Podczas konferencji prasowej po wyborach parlamentarnych, Bogdan Błaszczyk wskazał kilka „objawień” mijającej kadencji. Jednym z takich odkrytych osobowości jako pierwszego wymieniono Zbigniewa Błaszczuka. No i mamy – jest prezydentem miasta. Padły też inne nazwiska: między innymi Stanisław Tomczak oraz Czesław Maciąg. Można więc spekulować, który z nich zostanie wiceprezydentem, choć w tym przypadku wybór wydaje się prosty – radny Maciąg w wyniku głosowania pozostał w Zarządzie. Chyba, że awansuje, jednak wszystko wskazuje na to, że wiceprezydenta należy szukać w kręgach lewicy. Myślę, że Stanisław Tomczak jest jednym z kandydatów. Henryka Rupnika, kandydata na posła, z oczywistych dla polityków względów nikt nie bierze pod uwagę. Nic dziwnego.
Mnie jednak zastanawia co innego: fakt, że Zarząd Miasta pozostał siedmioosobowy. Dlaczego? Tyle się przecież mówiło o jego zmniejszeniu. Tymczasem ani teraz nie będzie mniej osób, ani od nowej kadencji – mimo wcześniejszych zapowiedzi – nie będzie trzech osób, a pięć. Tak przynajmniej twierdzi prezydent miasta, który sam optował za tym, aby w przyszłości Zarząd Miasta składał się z trzech osób. Tak jednak nie będzie. Szkoda, gdyż rzeczywiście – jak ten fakt się ma do koncepcji Leszka Millera o zmniejszeniu między innymi administracji? „Na górze” mamy najmniejszą ilość ministrów – ale tu, „na dole”, chyba wiele rzeczy pozostanie bez zmian. Czy naprawdę potrzebujemy tak dużego Zarządu? Czy naprawdę już teraz nie można było zmniejszyć składu osobowego? Być może w momencie, kiedy gazeta ukaże się w druku, nieoficjalnie będzie znany skład osobowy Zarządu Miasta tak, jak „znany” był wcześniej nowy prezydent i być może moje rozważania będą już nieaktualne.
Jednak podczas tej nadzwyczajnej sesji padło jedno ważne pytanie: dlaczego spychana jest rola opozycji? Dlaczego nie ma jej przedstawiciela w prezydium? Czyżby między innymi dlatego, że nie handlują głosami „za” i „przeciw”? A może dlatego, że zazwyczaj wskazują na rzeczy, które inni chętnie by ukryli? Większość przyznaje, że docenia rolę opozycji, ale w duchu dodaje, że najchętniej by się jej pozbył. Jednak bez opozycji dalej się nie „pojedzie”, ale i ta strona sceny politycznej również powinna wziąć pod uwagę wiele rzeczy.
W tym miejscu przypominają mi się regaty na Parsęcie, parę lat temu, kiedy w jednej „dezecie” załogę stanowił Urząd Miasta. Ktoś zadał pytanie: – A dlaczego w obsadzie nie ma pana X? Odpowiedź była oczywista: – Bo będzie wiosłował w przeciwną stronę!
Warto uważnie patrzeć na pracę wszystkich obecnych radnych, a ocenę ich pracy wystawić w maju, podczas wyborów samorządowych. Kampania się już zaczęła.
Żaneta Czerwińska, „Gazeta Kołobrzeska” 26.10.2001r.