„Wyjątkowo spokojny rok”. Czy rzeczywiście…?

Rok 2001 mamy za sobą. Teraz tylko przez jakiś miesiąc będziemy musieli uważać, żeby nie pomylić się z datą. Podsumowując rok, zwłaszcza jego końcówkę, służby miejskie określiły go jako „wyjątkowo spokojny”.  No pewnie!

Od stycznia zaczęły się walki Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców w sprawie budowy „miniMala”: rozpoczęły się odwołania, do NSA włącznie. I nic to nie dało, supermarket jak stanął, tak stoi, nawet miał dla świętego spokoju dwa samochody. Szkoda tylko, że jako reklamę salonu sprzedaży.

Mieliśmy nawet referendum w sprawie odwołania  Rady Miejskiej, które nie przyniosło oczekiwanego przez kupców rozstrzygnięcia. Kupców to nie zniechęciło: rozpoczęli protest przed supermarketem. Przyjechał nawet Andrzej Lepper.  Aby rozgromić strajk, policja użyła siły i „spałowała” najbardziej aktywnych.

Z wielkim hukiem miały się odbyć obchody Centralnych Dni Morza.  Huk był, owszem, ale raczej wokół wielkich planów, z których niewiele wyszło.

Latem grupa opozycyjnych radnych złożyła wniosek o odwołanie prezydenta, podczas sierpniowej sesji ten wniosek nie przeszedł.

Wrzesień to kampania wyborcza, partyzantka plakatowa i podział kołobrzeskiej lewicy na zwolenników Bogdana Błaszczyka i Henryka Rupnika. Ostatecznie Kołobrzeg doczekał się swojego reprezentanta w Sejmie RP.

W listopadzie  rozpoczął się hałas o stanowisko dyrektora Galerii Sztuki Współczesnej, ostatecznie ogłoszono konkurs, którego dyrektorem został Dariusz Kaleta, a cała afera przyczyniła się do skonsolidowania środowiska artystyczno-plastycznego. Wraz z odejściem z Rady posła Błaszczyka lewica wzięła się do obsadzania stanowisk w Radzie, przyczyniając się do rozpadu koalicji. W wyniku tego jakże przemyślanego „planu napoleońskiego” lewica ma swoich ludzi w prezydium Rady i Zarządzie Miasta, co pozwala chociażby rozpocząć budowę basenów.

Końcówkę miesiąca grudnia urozmaiciło przywłaszczenie przez pracownicę Urzędu Miejskiego 35 tysięcy złotych z kasy UM.

Rzeczywiście – to był wyjątkowo spokojny rok…


Nowe siły polityczne się tworzą w Kołobrzegu i nie tylko. Kampania się rozpoczęła na dobre i trudno się dziwić. Szkoda tylko, że znowu wykorzystywane są środki niekoniecznie zgodne z regułami gry fair.  Przykład? Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Forum niespełnionych politycznie – i chyba nie tylko – kobiet kwestowało przy ciasteczkach. I bardzo dobrze, tylko dlaczego przy tej okazji miały przypięte plakietki określające ich przynależność do SLD?  Wszyscy mieli serduszka, a one plakietki. Można i tak, czemu nie.

Inna sprawa idąca o wiele dalej to macki siły rządzącej w mediach. Sprawa każdego dziennikarza bądź właściciela danego środka przekazu, jaką politykę uprawia. Nie mam prawa tego krytykować czy pochwalać i zresztą nie mam takiego zamiaru. Każdy obserwator – i o tym należy  pamiętać –  i tak widzi, co się dzieje, kto jest za kim, z kim trzyma i komu się podlizuje, gdyż czasami inaczej tego nazwać się nie da. Odbiorcy naszych informacji, choć czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy, to  jednak wiele rzeczy widzą. Żałosne bywa tylko jedno: wpychanie się wszędzie na siłę i nie tylko mam tu na myśli władzę, ale też niektórych dziennikarzy.  Fakt, że władza wpycha się do mediów, układa się z szefami redakcji i potem  dziennikarze wykonują wolę pracodawcy, czasem – z własnej woli i być może, ewentualnie,  dla własnego interesu – wyjątkowo chętnie,  to  w naszym mieście stało się czymś na porządku dziennym, indywidualnie akceptowanym bądź nie.  Jednak fakt, gdy dziennikarz sam zabiega o  względy władzy, w dodatku na siłę  wpychając się na „scenę”, załatwiając wszystko tylnymi drzwiami, będzie dla mnie zjawiskiem niezrozumiałym.

Te sprawy mają miejsce, istnieją w naszym mieście i trudno ich nie zauważać zwłaszcza, że coraz częściej komentują to sami czytelnicy, słuchacze, telewidzowie. I tylko dlatego dziś ten temat poruszam. Nic tak nie stawia do „pionu” jak zimny prysznic, jak jakiś porządny wstrząs, który każdemu jest czasem potrzebny. Takim czymś są opinie naszych odbiorców, dlatego  czasem wszyscy musimy  zatrzymać się w biegu i przyjrzeć się efektom własnej pracy, zwłaszcza w czasie kampanii wyborczej. Komu tak naprawdę rzetelną informacją służymy? Czytelnikom, słuchaczom, telewidzom czy… władzy?

Tymczasem   kołobrzeskie „koniki” już po raz drugi zostaną wręczone. Wniosek?  Jak się chce to można wypracować jakiś kompromis. Okazuje się, że  z różnicami charakterów, poglądów czy idei programowych można wspólnie żyć i działać, nie tylko w dziedzinie polityki, ale i nawet w życiu codziennym. Trzeba chcieć, wykazywać dobrą wolę, akceptować drugą stronę i jej odmienne czasem zdanie. Nie można jednak bezpardonowo wykorzystywać wszystkich środków do osiągnięcia celu, jakikolwiek by on nie był. „Są granice, których nie można przekraczać”. 

Żaneta Czerwińska, Gazeta Kołobrzeska, 16.01.2002r.